Kibice AS Monaco nie ukrywają rozczarowania, ale też rozumieją powody przełożenia na środę zaplanowanego na wtorkowy wieczór spotkania. Ok. godziny 19.15, chwilę po wyjeździe drużyny BVB spod hotelu na stadion, doszło do trzech eksplozji. Ładunki ukryte były w zaroślach przy drodze. W autokarze zostały wybite szyby. Ucierpiał hiszpański obrońca Marc Bartra, który trafił do szpitala z obrażeniami ręki. Musiał poddać się operacji złamanego nadgarstka. Europejska Unia Piłkarska (UEFA), w porozumieniu z przedstawicielami obu klubów, zdecydowała o przeniesieniu spotkania na następny dzień na godzinę 18.45. - To była właściwa decyzja - skomentował prezydent UEFA Aleksander Czeferin. Skomplikowała ona jednak sytuację, szczególnie kibiców gości - część z nich planowała wrócić do domów bezpośrednio po spotkaniu. - Oczywiście jesteśmy rozczarowani, ale skoro był zamach... Straszne. To zrozumiałe, że chroni się piłkarzy, nie zamierzamy się użalać - powiedział serwisowi internetowemu "L'Equipe" kibic Monaco, Raphael. Do Dortmundu przyjechało ok. trzech tysięcy fanów gości. Jeszcze na stadionie, gdy dowiedzieli się o incydencie, zaczęli skandować "Dortmund, Dortmund!", za co lokalny klub podziękował na Twitterze. Według "L'Equipe", wielu sympatyków zespołu z Księstwa zdecydowało się zostać w Niemczech i jednak obejrzeć z trybun środowe spotkanie. Wiązało się to z koniecznością wykonania wielu telefonów do rodzin i pracodawców. Przyjezdnych wspomogła Borussia, która zorganizowała akcję poszukiwania noclegów. Włączyli się w nią też kibice BVB, którzy "przygarnęli" fanów Monaco do domów. W mediach społecznościowych ukazało się zdjęcie przedstawiające ubranych w koszulki klubowe sympatyków obu drużyn wspólnie zasiadających do posiłku.