Artur Gac, Interia: Po wczorajszym zamachu na piłkarzy Borussii, z Polakiem Łukaszem Piszczkiem w kadrze, mecz Ligi Mistrzów dortmundczyków z AS Monaco Kamila Glika został przełożony na dzisiaj. Niemiecki tabloid "Bild" zadał zasadne pytanie w tytule: "Jak piłkarze Borussii będą w stanie zagrać dziś w piłkę?". Czy w tak krótkim czasie można wyrzuć z głowy tak traumatyczne przeżycie? Dariusz Nowicki: - Cudów nie ma, takie doświadczenie na pewno zostaje. Natomiast nie zawsze jest tak, że trudności nas osłabiają. Czasami jest tak, że trudności mogą nas wzmocnić. To znaczy, że przeżycie stresu związanego z wczorajszą sytuacją może spowodować, że stres związany z wydarzeniem sportowym, czyli samą grą w meczu, przestanie być istotny. A więc jedna trudność jak gdyby spowoduje zmniejszenie poziomu odczuwania tej drugiej trudności. Efekt może być też zgoła inny. - To prawda. Sytuacja jest tak niezwykła, tak trudna, że w kontekście całości grupy naprawdę trudno jest ocenić, w którą stronę to pójdzie. Moim zdaniem, jeśli poszłoby w kierunku przetworzenia frustracji wynikającej z wczorajszego wydarzenia na gniew i złość, to na tym możnaby zbudować wolę walki. A jeżeli pójdzie w przeciwnym, niepożądanym kierunku? - Drugi kierunek wiązałby się z zachowaniem od strony depresyjnej, czyli pewnego rodzaju załamania energetycznego układu nerwowego, ze względu na siłę negatywnych emocji, jakie mogły pojawić się w wyniku wczorajszego wydarzenia. Przy czym to wszystko jest trochę wróżeniem ze szklanej kuli, bo tak do końca nie wiemy, do jakiego stopnia piłkarze zostali poszkodowani i jak silne wrażenie wywarło na nich samo to wydarzenie. Wyobraża pan sobie, co byłoby pochodną najbardziej pożądanej reakcji drużyny, że dzisiaj piłkarze Borussii zagrają fenomenalny mecz? - Jeżeli zagraliby bardzo dobre spotkanie, to myślę, że byłoby to właśnie wynikiem ukierunkowania procesów psychicznych na przetworzenie frustracji w gniew i złość, a na tej bazie zbudowanie następującej reakcji: "to my wam pokażemy! Zobaczycie na co nas stać, pomimo takiego wydarzenia". Czy ma pan refleksję związaną z wczorajszymi wydarzeniami? - Refleksja jest następująca: jeśli to jest tylko pierwsze wydarzenie, pokazujące nowy kierunek zamachów natury terrorystycznej poprzez atakowanie sportowców i tworzenie zagrożenie przy okazji wydarzeń sportowych, to niestety czekają nas trudne czasy. Trudne ze względu na globalny zasięg wydarzeń, a w związku z tym paranoiczny strach nas wszystkich? - Nie jestem ekspertem od spraw bezpieczeństwa, ale myślę, że główny element zagrożeń, jakie możemy odczuwać wszyscy, jako kibice, bierze się z jednego. Otóż ten atak został wyprowadzony poza teren obiektu sportowego, ukierunkowany bezpośrednio na sportowców, ale jednocześnie stawia pod znakiem zapytania bezpieczeństwo całej imprezy. Trudno bowiem sobie wyobrazić sytuację, że sportowcy zostaną objęci szczegółową kontrolą bezpieczeństwo na całej trasie przejazdu na obiekt sportowy. To prowadziłoby do pewnego absurdu. - A samych sportowców do trudności w funkcjonowaniu, również w sferze psychicznej. Wystarczy sobie tylko przypomnieć, że wprowadzenie dosyć ostrych zabezpieczeń przy okazji igrzysk olimpijskich już wywoływało bardzo dużą frustrację wśród sportowców, którzy na okrągło byli sprawdzani, kontrolowani, obszukiwani oraz prześwietlano ich sprzęt. Ten stres, związany z tym - jakby nie było - słusznym kierunkiem zabezpieczeń, nakładał się na i tak już wysoki poziom stresu, wynikający z odpowiedzialności za start w imprezie. Rozmawiał Artur Gac Obserwuj autora na Twitterze