Pierwotnie mecz miał się odbyć we wtorek, ale z uwagi na zamach na piłkarzy BVB, przełożono go na środę. Piłkarze nawet nie dostali 24 godzin wolnego i w trakcie meczu widać było, że myślami są przy wczorajszych wydarzeniach, a nie na boisku. - Ciężko o tym mówić, ciężko znaleźć odpowiednie słowa. Wiele razy widzieliśmy takie rzeczy w telewizji, które były daleko, daleko od nas. Nawet wtedy, gdy sporo działo się w sylwestra w Stambule, w stolicy mojego kraju. Było blisko, ale jednak wciąż daleko od nas - zaczął nietypową pomeczową wypowiedź Nuri Sahin, pomocnik Borussii. - Ostatniej nocy, ostatniego wieczoru takie rzeczy dosięgnęły nas z bliska. Nikomu nie życzę, by przeżywał coś takiego - dodał. Sahin próbował przez chwilę mówić o piłce, ale wciąż wracał do wtorkowych wydarzeń. Pomocnik po przerwie wszedł na murawę i gra jego zespołu w końcu zaczęła wyglądać lepiej, choć i tak wciąż była daleka od optymalnej. - Zanim pojawiłem się na boisku w drugiej połowie, wcześniej ten mecz nie przypominał piłki nożnej. Ostatniej nocy nie docierało do mnie, co mogło się stać. Kiedy wróciłem do domu, czekali na mnie żona i syn, zamknąłem drzwi wejściowe i pomyślałem sobie, jakim jestem szczęściarzem - mówił Sahin. - Wiem, że piłka nożna jest bardzo ważna. Kochamy ją, żyjemy z niej, pozwala nam zarabiać pieniądze i dobrze żyć. Ale człowieczeństwo jest znacznie ważniejsze od piłki nożnej. Ostatniej nocy to poczuliśmy - podkreślił. - Nigdy nie zapomnę wyrazów twarzy moich kolegów z ostatniej nocy. To zostanie ze mną do końca życia, na pewno. Siedziałem obok Marcela Schmelzera. Nigdy nie zapomnę wyrazu jego twarzy. To niewiarygodne - wzruszał ramionami piłkarz BVB. ŁS