Tak skwitował uwagi dziennikarzy o dostępności biletów na mecze Polaków w MŚ siatkarzy, czy problemach z widocznością na Stadionie Narodowym. - Bilety na spotkanie Polska - Australia faktycznie były dostępne jeszcze w dniu rywalizacji, ale chyba to dobrze? Było ich niewiele - zaledwie 300. Wynika to z tego, że zwolniliśmy pewną część wejściówek zarezerwowaną przez naszych sponsorów - powiedział. Małych wpadek było kilka - brak światła w Ergo Arenie, sprzedane bilety na mecz otwarcia mistrzostw świata siatkarzy na Stadionie Narodowym bez widoczności boiska, czy kradzież tablic rejestracyjnych polskiego busa. - My szukamy zawsze dziury w całym, zamiast cieszyć się z tego co jest i jak chwalą nas za granicą. Wszyscy są zachwyceni i dostałem mnóstwo maili oraz sms-ów z gratulacjami - zaznaczył. I właśnie dlatego Przedpełski nie zamierza na tym poprzestać. Już w przyszłym roku chce, by Stadion Narodowy znowu zapełnił się kibicami siatkówki. - Czuję, że wygramy te mistrzostwa świata i chciałbym, by za rok powtórzyć finałowy mecz w Warszawie. To byłoby wspaniałe wydarzenie. Oczywiście nie będzie to samo, jeśli na trybunach zasiądzie np. pięć tys. widzów, ale to już nasze zadanie, by zachęcić wszystkich do przyjścia - podkreślił. Przedpełski przyznał, że możliwe, iż siatkówka coraz częściej będzie też gościć w Krakowie, gdzie wybudowano nową, wielofunkcyjną halę, która może pomieścić 15 tys. osób. - W przyszłym roku będą mecze Ligi Światowej i zrobię też wszystko, byśmy w 2017 roku byli organizatorami mistrzostw Europy - obiecał. Po raz kolejny prezes PZPS wyraził swoje niezadowolenie z faktu, że wszystkie mecze, oprócz otwarcia, zostały zakodowane przez telewizję. - To nie służy siatkówce, ale to nie jest wina Polsatu. To jest prywatny inwestor, który chce, by wydane pieniądze mu się po prostu zwróciły. Przykre jest, że nie jesteśmy w stanie zorganizować takiej imprezy z innych niż prywatne środków. Z tego co jednak wiem, pakiety świetnie się sprzedają - dodał. Mistrzostwa świata siatkarzy po raz pierwszy w historii odbywają się w Polsce. Kibice śledzić poczynania 24 drużyn mogą w sześciu miastach - Katowicach, Łodzi, Bydgoszczy, Krakowie, Gdańsku i Wrocławiu (w Warszawie odbył się mecz otwarcia). W stolicy Dolnego Śląska występują w pierwszej fazie turnieju biało-czerwoni. Później przeniosą się do Łodzi. W sumie rozegrane zostaną 103 spotkania, a finał odbędzie się 21 września w katowickim Spodku. Tytułu bronią Brazylijczycy.