Wspaniały sukces na wspaniałych mistrzostwach. Lepszego zakończenia nie mogliśmy sobie wymarzyć.Paweł Papke (były reprezentant Polski): Cudowna gra naszych chłopaków. Trzymaliśmy Brazylię cały czas punkt za punkt. Ale cały turniej był fantastyczny od meczu otwarcia na Stadionie Narodowym, który zgromadził na trybunach ponad 60 tysięcy kibiców. Pokazaliśmy światu czym jest siatkówka i czym siatkówka jest w Polsce. Później fenomenalny turniej naszej drużyny. Malutkie jedno potknięcie, ale to się teraz nie liczy. Wytrzymali presję. Cztery ciężkie tie-breaki, cztery wygrane. Pokazali w półfinale i w finale, że w tej chwili są bezkonkurencyjni na świecie.W tym pierwszym secie wyglądało to tak, jakby nasi zawodnicy chcieli dać się "wystrzelać" Brazylijczykom. A później zagrali świetnie pozostałe sety. - Na pewno tak nie było. Na pewno chcieli "naskoczyć" na nich i, jak to się mówi kolokwialnie, rzucić do gardeł. Natomiast Brazylijczycy zagrali fajnym przyjęciem i trudną zagrywką. Trzeba im to oddać. Ale od drugiego seta była już kontrola z naszej strony. Oczywiście w środkowym fragmencie pogubiliśmy trochę punktów, ale doskonała zmiana Pawła Zagumnego uspokoiła grę. Później była już twarda męska siatkówka, chociaż Mateusz Mika "zakiwał" Brazylijczyków. Pierwszy raz w życiu widziałem, żeby ktoś z innej nacji "zakiwał" tak doskonałych obrońców. Widziałem, że już mieli dosyć skakania do bloku, bo Mateusz miał w głowie tyle rozwiązań. Duży szacunek dla chłopaka, bo jeszcze pół roku, czy rok temu nikt sobie nie wyobrażał, że chłopak z ligi francuskiej, który wcześniej nie do końca radził sobie w PlusLidze, nagle będzie naszą wiodącą postacią. Mateusz super! Tak trzymać! Wracając do Mateusza Miki, to po meczach z Amerykanami i Włochami był trochę "przybity". Odrodził się jak Feniks z popiołów. - Miał słabszy moment w turnieju. Każdemu z chłopaków, może z wyjątkiem Mariusza Wlazłego, takie coś się przytrafiło, ale były doskonałe zmiany. Dawid Konarski, Michał Kubiak - dwa fantastyczne pojedynki, Marcin Możdżonek - decydujące bloki w tie-breakach. Każdy dołożył swoją cegiełkę. Stephane Antiga i Philippe Blain pokazali zespołowość, uzupełnianie się zawodników na poszczególnych pozycjach. Oczywiście nie zapominajmy o Pawle Zatorski. To co on wyrabia w przyjęciu i obronie. Mamy libero na światowym poziomie. No "Igła" (Krzysztof Ignaczak - przyp. red) trzeba walczyć. Im więcej konkurencji, tym lepsze wyniki sportowe.Stephane Antiga lepszego debiutu w roli trenera nie mógł sobie wymarzyć. - Trochę wysoko zaczął (śmiech). No można jeszcze rozpocząć od złotego medalu igrzysk olimpijskich. Nie tylko Stephane Antiga, ale para Antiga - Blain, co trzeba podkreślać i wszystkim tłumaczyć, bo Stephane nie podjąłby się tej trudnej roli, gdyby się Philippe Blain nie zgodził. To jest duet trenerski, który się doskonale uzupełnia na treningach. Wiem z relacji, obserwuję. Wiem, że to często Philippe prowadzi treningi, decyduje o tym co się będzie działo. Oczywiście z pełną konsultacją Stephane'a. Philippe przez 11 lat prowadzenia zespołów na poziomie międzynarodowym wie o co chodzi, a Stephane zna chłopaków, zna ich od szatni, zna ich psychikę, mentalność. Ten duet po prostu sprawdził się idealnie.Co według pana było największą siłą drużyny na tym turnieju? - Zespołowość i taka jedność w ciężkich momentach. Oczywiście te decydujące piki atakował Mariusz Wlazły, ale taka jest jego pozycja. Duży szacunek dla "Szampona" (ksywka Mariusza Wlazłego - przyp. red), bo wykonał doskonałą robotę. Ta jedność, uzupełnianie się, to była bardzo mocna strona naszej drużyny. Rozmawiał Robert Kopeć