- Może to dlatego, że skupiamy się tylko na kolejnym meczu. Nie zawracamy sobie głowy myśleniem o medalach, czy czymś podobnym. Chodzi nam tylko o to, by grać piękną siatkówkę - podkreślił Rouzier. Po wtorkowym zwycięstwie w Katowicach nad Niemcami 3:0 jego drużyna jest bardzo bliska miejsca w czołowej czwórce mistrzostw. Wystarczy, że w środowy wieczór w kolejnym spotkaniu grupy G podopieczni Vitala Heynena nie zdobędą kompletu punktów w spotkaniu z Iranem. Wówczas Francuzi będą pewni awansu, bez względu na wynik ich czwartkowej konfrontacji z drużyną z Bliskiego Wschodu. - Nie myślimy jeszcze o półfinałach. Na ten moment nie ma dla nas tego tematu. Będziemy gotowi, gdy przyjdzie na to czas - zaznaczył były zawodnik ZAKS-y Kędzierzyn-Koźle. Urodzony w 1986 roku Rouzier w ekipie "Trójkolorowych" jest weteranem. Jak przystało na najbardziej doświadczonego gracza, daje młodszym kolegom dobry przykład na boisku. Prowadzi w klasyfikacji najlepiej punktujących z dorobkiem 182 pkt (średnio na mecz zdobywa 20,2 pkt). - Szczerze mówiąc, być najstarszym w drużynie w wieku 28 lat to trochę dziwne uczucie. Niektórzy z kolegów traktują mnie nawet jak starszego brata. Lubię jednak moją rolę i to normalne, że mogę ich czegoś nauczyć - zaznaczył. Mierzący 2,01 m zawodnik przyznał, że we francuskim zespole jest dobra atmosfera i poczucie braterstwa. Nie odczuwa zaś negatywnych skutków tego, że niektórym siatkarzom brakuje doświadczenia w rywalizacji na arenie międzynarodowej. - Jest prawdziwy duch drużyny i nie ma znaczenia, kto ile ma lat. Mogę być doradcą kolegów, ale jak zaczyna się mecz, to oni już nie potrzebują wskazówek. Każdy wie, co ma robić - dodał. Latem lider drużyny Laurenta Tillie ożenił się i niektórzy z dziennikarzy żartowali, że to może zmiana stanu cywilnego tak pozytywnie wpłynęła na jego formę podczas mundialu. - Tak, to zdecydowanie musi o to chodzić. A tak na poważnie, ostatni rok był dla mnie niełatwy i chciałem pokazać, że Rouzier to wciąż dobry zawodnik, który potrafi grać na najwyższym poziomie - przekonywał. 28-letni atakujący ma dobre wspomnienia związane z katowickim Spodkiem, w którym rozgrywane są mecze grupy G. To w tej hali po raz pierwszy miał okazję wystąpić przed polską publicznością w 2007 roku w turnieju finałowym Ligi Światowej. - Pamiętam to doskonale, to były moje początki w drużynie narodowej. Przegraliśmy co prawda z gospodarzami 2:3, ale zostałem najlepszym zawodnikiem meczu (MVP). To było dla mnie coś niesamowitego. Miałem 21 lat i grałem przed 12-tysięczną publicznością - wspomniał. Rouzier ma za sobą występy w lidze francuskiej, belgijskiej i włoskiej. W nadchodzącym sezonie będzie grał w Turcji, ale nie wyklucza, że wróci do PlusLigi. - Panuje tu bardzo przyjazna atmosfera i już dobrze wiem, że w Polsce wszyscy po prostu kochają siatkówkę. Nie powiem więc "nie", jeśli dostanę w przyszłości ofertę, by tu zagrać ponownie - obiecał.