Polacy w świetnym stylu zakończyli pierwszą fazę mistrzostw świata efektownym zwycięstwem nad Argentyną. Maciej Jarosz: - Tak, było widać, że drużyna była dobrze przygotowana mentalnie i to, co pewnie trener nakreślił, czyli plan taktyczny, zrealizowała w stu procentach. To buduje na przyszłość i myślę, że nasi zawodnicy dalej będą to kontynuować w Łodzi.Polacy znakomicie zagrywali w tym meczu, zwłaszcza Mariusz Wlazły, wybijając Argentyńczykom z rąk ich największy atut, czyli szybką grę na siatce. - Tam jest dwóch bardzo dobrych rozgrywających. Nicolas Uriarte chyba nie wytrzymał presji. Luciano De Cecco wszedł, ale nie miał przyjęcia, więc nie mogli nam zagrozić. Było widać, że całe spotkanie nasi kontrolują.Czy to, że część naszych siatkarzy doskonale zna Facundo Conte i Uriarte, bo grają razem w jednym klubie, pomogło w tym spotkaniu? - Jak się wygrywa, to pomogło. Jak się przegrywa, to przeszkodziło.Za nami pierwsza faza turnieju. Polacy wygrali wszystkie mecze, zdobyli komplet punktów i chyba można pokusić się o ocenę. Jak pana zdaniem wygląda gra reprezentacji? - Duże znaczenie miła przede wszystkim mecz z Serbami. Ciśnienie, 70 tysięcy ludzi, zespół z ścisłej czołówki światowej i zwycięstwo po dobrej grze, a nie dlatego, że Serbowie nic nie grali. To my prezentowaliśmy się tak, że oni nie mogli nic zrobić. Brawo dla całego zespołu. Tu we Wrocławiu pod kontrolą wszystkie mecze. Ja osobiście jestem bardzo zadowolony z ich postawy.Który mecz podobał się panu najbardziej? - Właśnie ten z Serbami.Czy z tego względu na wspaniałą otoczkę tego spotkania, czy też gra również się podobała? - Otoczka jest tak samo piękna we Wrocławiu. Nie ma dwóch zdań. W ogóle organizacja mistrzostw świata jest fenomenalna. I w Warszawie i we Wrocławiu jest na szóstkę. Natomiast to był najtrudniejszy przeciwnik.Teraz przed Polakami jeszcze wyższe schody, bo trafiamy na zespoły z grupy D, a tam słabeuszy nie ma i to będzie taki prawdziwy test wartości naszego zespołu. - Te drużyny są na tym samym poziomie, co reprezentacja Polski i będzie trzeba zagrać na maksimum swoich możliwości, żeby każde kolejne spotkanie rozstrzygnąć na swoją korzyść. To będzie bój na śmierć i życie.Polacy są w komfortowej sytuacji, bo mając komplet punktów chyba nawet będą mogli sobie pozwolić na porażkę. - Nie można tak kalkulować. Jeżeli można wygrać, trzeba wygrać. Nie można tak myśleć, bo może się bardzo szybko okazać, że to co "zarobiliśmy" w pierwszej fazie, szybko się straci.Czy pana zdaniem, po tym to co Polacy pokazali do tej pory, możemy powiedzieć, że mamy drużynę na medal? - Osiem, dziewięć drużyn przyjechało tutaj po medale. Ale czy nasza drużyna jest na medal? To zobaczymy. Myślę, że nasi też o niego walczą. Rozmawiał Robert Kopeć