Rozmowę Jarosz rozpoczął od deklaracji, że wolałby teraz przygotowywać się do mistrzostw jako zawodnik niż pomagać przy ich organizacji. - Cieszę się jednak ogromnie, bo nie spodziewałem się, że jeszcze za naszego życia tak wielka impreza siatkarska zawita do Polski - dodał z uśmiechem. Były zawodnik Gwardii Wrocław, trzykrotny srebrny medalista mistrzostw Europy, stwierdził, że jest pewny organizacyjnego sukcesu imprezy. Według niego będzie jeszcze lepsza niż piłkarskie Euro w 2012 roku. Nie pokusił się za to o prognozę wyniku sportowego. - Brazylia, USA, Rosji, Serbia, Włochy, ale także Polska, powinny walczyć o mistrzostwo. Każdy z tych zespołów może wygrać z każdym. Do tego trzeba dodać jakąś niespodziankę, która na pewno się pojawi. Będzie więc bardzo wiele mocnych przeciwników i aby dostać się do strefy medalowej trzeba będzie zaprezentować świetną formę - analizował Jarosz. Dalej dodał, że za sukces polskiej reprezentacji przyjąłby już awans do pierwszej czwórki. - Oczywiście, że chcę aby zdobyli mistrzostwo, ale wiem, że będzie bardzo, bardzo ciężko. Dlatego uważam, że w tak silnie obsadzonym turnieju już sam awans do strefy medalowej będzie sukcesem. I pewnie inne reprezentacje też tak do tego podejdą. Z drugiej strony brak tego awansu będzie porażką - uznał. Dla ambasadora mistrzostw wielką niewiadomą pozostaje selekcjoner polskiej reprezentacji - Stephane Antiga, dla którego będzie to pierwszy tak wielki turniej w roli trenera. - To był świetny zawodnik i jest wspaniały człowiek. Nie wiem jednak, jakim jest trenerem. Dzisiaj sam warsztat to za mało. Dobry selekcjoner musi być trenerem, psychologiem, ale też menadżerem. Zwłaszcza, kiedy ma do czynienia z gwiazdami światowego formatu, a takich teraz mamy zawodników w kadrze - wyjaśnił swoje wątpliwości. Jarosz dalej przyznał, że jego zdaniem organizacja mistrzostw nie wpłynie na popularyzację siatkówki, bo w Polsce już jest ona bardzo popularna. - Gdyby nie to, pewnie nie dostalibyśmy tych mistrzostw. Mamy wspaniałą publiczność, która potrafi świetnie dopingować swój zespół, wybaczać mu porażki i docenić klasę rywala. Nie wiem, czy gdzieś na świecie jest jeszcze taka publika - dodał. Podsumowując były reprezentant Polski zdradził, że niecierpliwością czeka na mecz otwarcia Polska - Serbia, a powodem jest fakt, iż spotkanie zostanie rozegrane na Stadionie Narodowym. - To był świetny pomysł, aby coś takiego zorganizować. Jestem pewien, że gra przy 60 tysiącach kibiców pozostanie na zawsze w pamięci wszystkich zawodników, który w sobotę wybiegną na boisko. Żal, że samemu nie można założyć spodenek i zagrać - zakończył.