Najmniejszą publiczność - tysiąc osób - zgromadził pojedynek Korei Południowej z Kubą, najwięcej ludzi - dziewięć tysięcy - przyszło na spotkanie Brazylii z Kubą. Finów przyjechało do Katowic kilka tysięcy. Byli widoczni na ulicach i na trybunach, gdzie bawili się doskonale. Spodek był przez kilka dni biało-niebieski, od fińskiego hymnu trzęsły się jego ściany. Finowie stanowili też najliczniejszą zagraniczną grupę zagranicznych dziennikarzy. W trakcie pierwszej fazy MŚ doszło do dwóch niegroźnych wypadków, oba dotyczyły ekipy Tunezji. Jeden z siatkarzy podczas meczu został uderzony piłką w oko i trafił do specjalistycznego szpitala okulistycznego, gdzie - jak się okazłao - dyżur pełnił jego... rodak. Kilka dni później w podobnych okolicznościach opuścił halę polski opiekun Tunezyjczyków. Spadł mu na głowę mikrofon i konieczna była interwencja chirurgiczna. Sporą dawkę humoru podczas spotkań z dziennikarzami pokazał trener tunezyjskich siatkarzy Fethi Mkaouar, który wyjaśnił, że do Katowic przyjechali jako ostatni, bo tak robią... najlepsi. Potem już poważnie apelował o pomoc w rozwoju dyscypliny w Afryce, by w kolejnych turniejach drużyny z tego kontynentu zmniejszyły dystans dzielący ich od czołówki. W Tunezji nie ma profesjonalnej ligi, a żaden z kadrowiczów nie gra za granicą. Z kolei szkoleniowiec Koreańczyków Kiwon Park zaskoczył uczestników konferencji prasowej mówiąc, że po odpadnięciu z MŚ będzie miał 10 dni, by popracować z zespołem przed Igrzyskami Azjatyckimi. Prosto porażkę z Brazylią tłumaczył trener Niemców Vital Heynen: "Byliśmy gorsi w ataku, zagrywce, przyjęciu, bloku. Co tu więcej mówić?!". Oba zespoły jako najlepsze w grupie B swoje mecze drugiej rundy również będą rozgrywać w Katowicach. Finowie przenoszą się do Wrocławia. "Ale my tu jeszcze wrócimy" - zapowiedział ich trener Tuomas Sammelvuo. W Spodku zostaną rozegrane spotkania trzeciego etapu, półfinały, mecz o brąz i finał.