Siatkarki reprezentacji Serbii i Holandii jako pierwsze stanęły w Jokohamie do walki o finał mistrzostw świata 2018. Mistrzynie Europy w tym roku dwa razy przegrały z Holandią swoje starcia, w tym jedno już podczas tegorocznych MŚ (0:3), ale przed rokiem właśnie w walce o złoto ME pokonały Pomarańczowe w Baku 3:1. Starcie zapowiadało się na strzelecki pojedynek dwóch wspaniałych atakujących - Tijany Bosković i Lonneke Sloetjes - których gra okazała się dla obu ekip kluczowa w drodze po medal MŚ. Faworyt? W tej parze wskazać go było niezwykle trudno, o awansie do finału mogły decydować niuanse. Dla polskich fanów dobrą wiadomością była obecność w ekipie Serbii siatkarek znanych z naszych boisk: Maji Ognjenović, Stefany Veljković, Tijany Malesević czy Bianki Busy, która wciąż jest siatkarką Chemika Police. Po drugiej stronie siatki zagrać miała inna była zawodniczka LSK, Maret Balkestein-Grothues, kapitan Oranje. Zgodnie z oczekiwaniami początek starcia był bardzo wyrównany, a Serbia zdołała odskoczyć po świetnym ataku z prawej flanki Tijany Bosković i bloku Mileny Rasić na swojej klubowej koleżance, rozgrywającej niesamowite MŚ Lonneke Sloetjes. Oranje musiały odrabiać straty, grały równo, szybko oraz skutecznie w ataku, ale miały coraz większe problemy z rotacyjną zagrywką rywalek i po asie serwisowym Bosković przegrywały już 10:14. Serbska kadra grała bardzo równo, bez większych błędów pod siatką, gdzie ataki kończyły Bianka Busa, Stefana Veljković i Brankica Mihajlović (16:12, 19:15). Dopiero świetna zagrywka rezerwowej Marrit Jasper dała nadzieję Oranje (18:20), ale zaraz odpowiedziała w ataku Mihajlović (22:18), a na siatce znakomicie spisywały się Rasić z Veljković. Dopiero w samej końcówce przebudziła się na dobre Sloetjes, jej atak dał jeszcze drużynie nadzieję na dobry wynik (21:23), a po chwili mógł uratować zespół w końcówce (22:24). Ostatni punkt zdobyły jednak rywalki, Bosković zablokowała Sloetjes i zamknęła partię pierwszą (22:25). Set drugi rozpoczął się od świetnych ataków reprezentantek Serbii i ich prowadzenia (5:2, 7:5). Holandia cały czas szukała swojego rytmu gry, złapała kontakt z mistrzyniami Europy dzięki poprawieniu zagrywki. Seria świetnych serwisów Maret Balkestein-Grothues sprawiła, że to Pomarańczowe wyszły na prowadzenie 8:7, a Serbki musiały poprawiać przyjęcie. Dobrze w tym elemencie spisywała się Busa, siatkarka KPS Chemika Police, co zdecydowanie ułatwiało rozegranie akcji Maji Ognjenović i zarazem grę w ataku jej koleżankom. Szybko Serbki odzyskały prowadzenie (12:11), znów Bosković była ich liderką na parkiecie, a przewaga zaczęła rosnąć, bo po chwili Rasić i Mihajlović wygrały drużynie dwie zacięte wymiany (16:13). W samej końcówce Serbki dołożyły jeszcze czwarty punkt do przewagi (20:16) i wydawało się, że pewnie zmierzają po triumf w secie. I to je uśpiło. Oranje zaskoczyły serwisem Anne Buijs, zaczęły odrabiać straty, by po ataku Sloetjes dopaść ekipę z Bałkanów przy stanie 20:20. Znów zaczęły się emocje, zwłaszcza że kolejne asy serwisowe zapisała rezerwowa Nicole Koolhaas (23:21) i po chwili Holandia miała piłkę setową (24:21). Zaraz dwa potężne ataki skończyła Bosković, do remisu brakowało Serbii jednego "oczka", ale to padło łupem rywalek. Na środku Yvon Belien miała piłkę na wagę seta, ale trafiła w aut (24:24). Teraz to Serbia po ataku Bosković wyszła na prowadzenie (26:25), ale Pomarańczowe zgarnęły trzy ostatnie punkty, po ataku Sloetjes wygrały seta 28:26 i wyrównały stan meczu. Świetna zagrywka i skuteczna gra w ataku charakteryzowały Holandię także na początku partii trzeciej. Zrazu dość pewnie poczynały sobie Oranje, prowadziły grę i po atakach Sloetjes miały pewną przewagę (9:6). Ciężkie chwile przeżywała Busa, niemiłosiernie obijana przez rywali zagrywką. W kratkę grała Bosković, ale gdy wreszcie złapała wiatr w żagle, zaczęła trafiać atak za atakiem i błyskawicznie doprowadziła do remisu (12:12), by po chwili dać drużynie prowadzenie. Gra znów mocno się wyrównała, znów zaczęły obie ekipy razić się atakami na skrzydłach, a z wymiany ciosów cieszyć się mogli kibice (16:16). Walka zaczęła układać się po myśli Serbek, które znów trafiały z wysokich piłek, odzyskały pewność siebie i uciekały Oranje (18:16). Te nie były już tak groźne w polu serwisu, a dobre przyjęcie zagrywki było wodą na młyn mistrzyń Europy. Zaraz zaczęła nękać Holenderki na prawej flance Tijana Bosković (21:18), do tego w ekipie Jamiego Morrissona pojawiły się nerwy i niepotrzebne błędy (18:22). Jeszcze Veljković pokazała Buijs ręce w bloku (24:18), ale odpowiedziała jej z prawej strony Sloetjes. Na pościg było jednak zbyt późno, Oranje w końcówce straciły szansę na wygranie partii trzeciej, którą zamknął potężny atak Bosković. Libero Kirsten Knip bezradnie patrzyła, jak piłka po ataku Serbki umyka z jej rąk w trybuny (19:25). Mecz zaczął wymykać się Holenderkom z rąk, Serbia dominowała w ofensywie i wydawało się, że w secie czwartym znokautuje Pomarańczowe. Po serii wygranych kontr zespół Zorana Terzicia prowadził już 8:3, pewnie szedł po swoje i ciężko było powiedzieć, że Holandia może się jeszcze podnieść. Udało się jej tego dokonać dzięki zagrywce Balkestein-Grothues, która niemal w pojedynkę doprowadziła do remisu 8:8. Złą passę Serbek przerwała w końcu Busa, a w sukurs zaraz poszły jej Mihajlović i Bosković, co zaraz przyniosło kolejne punkty i coraz wyższe prowadzenie mistrzyń Europy (13:11, 16:13). Oranje popełniały sporo błędów, także w polu zagrywki. Do tego zacięła się w ataku i zniknęła gdzieś Sloetjes, a jej koleżanki nie miały pomysłu na poderwanie się do walki. Serbia znów uciekała (18:14) i znów roztrwoniła prowadzenie. Sloetjes przypomniała się zagrywką, został raptem punkt straty (17:18), ale tym razem Serbki nie ułatwiały zadania. Gdy rywalki zdołały wyrównać po nieudanym ataku Bosković (19:19), ta zaraz dostała kolejną piłkę od Ognjenović, która akcję później dorzuciła kolejny punkt blokiem (21:19). W kluczowym momencie seta i całego spotkania zawiodła Lonneke Sloetjes, która posłała atak w aut i oddała Serbii cenny punkt (21:23). Chwilę później ekipa z Bałkanów fetowała awans do finału, dwa ataki Brankicy Mihajlović zakończyły zażarty bój (25:23). W drugim półfinale mistrzostw świata w Jokohamie mistrzynie olimpijskie Chinki zmierzą się z wracającą na najwyższy poziom reprezentacją Włoch. Początek meczu o godzinie 9:15 czasu polskiego. Serbia - Holandia 3:1 (25:22, 26:28, 25:19, 25:23)Sędziowali: Patricia Rolf (USA), Denny Cespedes (Dominikana) Widzów: ok. 3000Przebieg meczu: I set: 8:6, 12:10, 16:12, 20:16, 25:22II set: 7:8, 12:11, 16:13, 20:16, 26:28, III set: 6:8, 10:12, 15:16, 20:17, 25:19IV set: 8:3, 12:11, 16:12, 20:19, 25:23 Serbia: Maja Ognjenović (5), Tijana Bosković (29), Bianka Busa (5), Brankica Mihajlović (23), Milena Rasić (12), Stefana Veljković (7), Silvija Popović (libero) oraz Tijana MalesevićHolandia: Laura Dijkema (2), Lonneke Sloetjes (23), Anne Buijs (15), Maret Balkestein-Grothues (8), Yvon Belien (5), Juliet Lohuis (3), Kirsten Knip (libero) oraz Marrit Jasper (1), Celeste Plak, Britt Bongaerts, Nicole Koolhaas (7).