"Biało-Czerwoni" w trakcie MŚ oraz tuż po wywalczeniu w Turynie złotego medalu, często podkreślali, że stanowią prawdziwą drużynę, w której dba się o dobrą atmosferę. - W klubie też są - że tak powiem - fajne chłopaki, którzy na nas czekają. Z kolegami z reprezentacji będziemy się spotykać na parkietach ligowych. Może czasem się też uda spotkać poza meczami. Mamy teraz ponad pół roku odpoczynku od siebie. Wrócimy naładowani w 2019 roku i dalej będziemy wygrywać - podkreślił Nowakowski. W podobnie optymistycznym tonie wypowiadał się inny środkowy mistrzów globu Mateusz Bieniek. - Jesteśmy gotowi na kolejne sukcesy. Mam nadzieję, że one w przyszłym roku przyjdą i nie zejdziemy z tego poziomu, do którego ciężką pracą doszliśmy - zaznaczył. Wspomniane wcześniej dobra atmosfera i zespołowość - według zawodników - były niezbędne, by sięgnąć po tytuł. Wywalczenie go zaś, jak zwrócili uwagę, nie przyszło łatwo. - W tym turnieju przeszliśmy drogę z nieba do piekła i z powrotem. Świetnie zaczęliśmy, a później byliśmy bliscy odpadnięcia. Potem z każdym kolejnym meczem radziliśmy sobie coraz lepiej, a w finale to już był majstersztyk. Graliśmy na najwyższym światowym poziomie - podsumował Bieniek. Trener Vital Heynen był nieraz krytykowany za to, że nie koncentrował się na ogrywaniu przed MŚ podstawowej szóstki i dokonywał wielu zmian. Nowakowski zwrócił jednak uwagę, że w trudnych momentach każdy z kadrowiczów wniósł coś do zespołu i przyczynił się do końcowego triumfu. - Zahartowaliśmy się w ciągu całego turnieju. Brawa dla całej 14, bo każdy miał swój duży wkład w ten sukces - ocenił gracz Trefla Gdańsk. Wyjść z podziwu dla występu kolegów z zespołu w decydującym spotkaniu czempionatu nie mógł wyjść Aleksander Śliwka, który zanotował dobre wejście z kwadratu dla rezerwowych w emocjonującym półfinale z USA (3:2). - Za to, co zrobiła drużyna w finale, ogromny szacunek. Od początku do końca kontrolować decydujący mecz takiego turnieju i wygrać z Brazylią 3:0 - czapki z głów. Kapitalne zawody w najważniejszym spotkaniu. Nasz zespół rósł w siłę z meczu na mecz, a w finale pokazał swoje ostateczne oblicze i optymalną formę - zaznaczył przyjmujący ZAKS-y Kędzierzyn-Koźle. Polscy siatkarze nieraz wracali do kluczowych momentów mundialu. Za jeden z najważniejszych uznano pojedynek drugiej rundy z Serbami. Dla "Biało-Czerwonych", którzy zanotowali wcześniej dwie kolejne porażki, był to mecz o życie. Ekipa z Bałkanów była już wówczas pewna awansu do "szóstki" i tego dnia zaliczyła słaby występ. Pojawiły się wówczas głosy, że nie zależało jej na zwycięstwie. Opinie te złościły podopiecznych Heynena, którzy nawiązywali do tego w żartach także po zakończeniu turnieju. - Chyba w takim razie dzięki Serbom to wszystko. Nasza pewność siebie rosła wraz z "podkładaniem" się kolejnych drużyn - skomentował z uśmiechem Nowakowski. Po powrocie do kraju Polacy zostali powitani przez tłum kibiców na lotnisku. Mimo zmęczenia cieszyła ich możliwość spotkania się z wiernymi sympatykami. - Chcieliśmy się podzielić tym mistrzostwem z tymi, którzy nas dopingowali, wierzyli w nas oraz byli z nami i w trudnych, i w tych lepszych chwilach - podsumował Śliwka. W 2019 roku "Biało-Czerwonych" czeka kilka ważnych imprez - od Ligi Narodów, przez olimpijskie kwalifikacje i mistrzostwa Europy, po Pucharu Świata.