Szalpuk był jednym z zawodników, którzy najdłużej rozmawiali z dziennikarzami w Turynie po wygranym przez "Biało-Czerwonych" finale czempionatu globu z Brazylią 3:0. Cierpliwie odpowiadał na pytania, ale przyznał, że zależało mu, by jak najszybciej dołączyć do kolegów w szatni, by wspólnie świętować sukces. - Już tam pewnie czekają z szampanami. A co potem? U mnie tylko herbata na uspokojenie - zaznaczył. Przedstawiciele mediów pytali go, czy spodziewał się, że wraz z kolegami tak szybko rozstrzygną na swoją korzyść decydujące spotkanie. - Byliśmy gotowi na wszystko. Chcieliśmy wyjść, zacząć dobrze, stłamsić rywali. Byliśmy jednak gotowi na każdy scenariusz. Nawet gdy rywale znacząco odrabiali straty, to byliśmy cały czas pewni swego i nastawieni na to, by walczyć. Wygraliśmy gładko, ale myślę, że to było spowodowane naszą bardzo dobrą grą, bo co prawda nie patrzyłem na statystyki, ale wydaje mi się, że np. Wallace De Souza i inni rywale zagrali naprawdę przyzwoicie, a mimo to wypadliśmy dużo lepiej. Trener cały czas mówił nam, byśmy trzymali koncentrację i się nie rozluźniali za bardzo - podsumował przyjmujący PGE Skry Bełchatów. Podczas zakończonego w niedzielę mundialu był podstawowym zawodnikiem w polskim zespole. Jak przyznał, na koniec dały mu się we znaki trudy turnieju. - Jestem zmęczony, ale jakby trzeba było zagrać jeszcze cztery mecze, to bym zagrał - zadeklarował. Szalpuk został spytany także o kluczowy - według niego - moment MŚ w kontekście finałowego sukcesu "Biało-Czerwonych". - Nie można wybrać jednego momentu. Każdy mecz był ważny. Za nami fantastyczna pierwsza runda, potem była choroba "Kubiego" (Michała Kubiaka - przyp. red.) i lekkie schody, które wytrzymaliśmy. Fajnie, że przetrzymaliśmy ten trudny moment. Pokazaliśmy, że jesteśmy prawdziwą drużyną. Może nie u nas, ale w środowisku była spora panika, czy wyjdziemy z tego obronną ręką - zwrócił uwagę. Przyjmujący zaznaczył, że bardzo istotnym elementem przy wywalczeniu złotego medalu MŚ była postać trenera Vitala Heynena. - Odegrał bardzo dużą rolę. Z niemal tym samym zestawem osobowym z 11. drużyny w Europie zrobił najlepszą drużynę na świecie. To mówi samo za siebie. Nie muszę mu słodzić, bo broni się sam wynikami. Od początku na zgrupowaniach było z uśmiechem, pozytywnie. Być może to był klucz. Jesteśmy zdyscyplinowani, jeśli chodzi o zasady, ale na pewno jest luźniej niż za poprzedniego trenera (Włocha Ferdinando De Giorgiego - przyp. red.) - przyznał. 23-letni zawodnik miał przygotowaną w głowie całą listę osób, którym dedykuje wywalczony w Turynie krążek. - Dziewczynie Oli i rodzicom - wszyscy oni wspierali mnie tu. Dedykuję go też wszystkim przyjaciołom, kibicom, którzy zawsze w nas wierzą oraz wam - dziennikarzom. Dzięki za wszystkie dobre artykuły, za te złe...trochę mniej - zaznaczył z uśmiechem. Piotr Nowakowski w rozmowie w trakcie MŚ przyznał, że niektórzy z "Biało-Czerwonych": złożyli przed imprezą deklaracje dotyczące tego, co zrobią, jeśli wywalczą złoty medal. Środkowy nie chciał jednak podawać szczegółów. Konsekwentny w tym był także Szalpuk. - Co zostało powiedziane w szatni, to zostaje w szatni. Niektórzy się wycofują powoli z tych zakładów. Ale szczegółów zdradzić nie mogę - zastrzegł. Zanim wróci do klubu powinien dostać nieco czasu na odpoczynek. - Może uda się nawet tydzień wolnego mieć. Byłbym za to bardzo wdzięczny, ale jak będzie trzeba, to stawię się wcześniej. Nie planuję żadnego wyjazdu, bo moja dziewczyna pracuje. Tak więc będę teraz kurą domową, a ona będzie chodziła do pracy - skwitował żartobliwie. Od przyszłego roku na jego pozycji wzrośnie konkurencja w kadrze, bowiem pod koniec lipca kończy się okres karencji nałożonej na Wilfredo Leona. Kubańczyk z polskim paszportem jest uznawany obecnie za jednego z najlepszych, o ile nie najlepszego zawodnika na świecie. - Cieszymy się, że dołączy do naszej drużyny, wzmocni ją i będziemy - miejmy nadzieję, jeszcze silniejsi - zapewnił gracz Skry. Z Turynu Agnieszka Niedziałek