Notka w internecie na temat Vitala Heynena jest krótka, sucha i bezbarwna, co w przypadku tego nietuzinkowego człowieka, trenera, niegdyś zawodnika wydaje się niesprawiedliwe. Ma 49 lat, przez całą karierę związany z Noliko Maaseik, którego trenerem został w 2006 roku. I od razu zaczął odnosić sukcesy, dość wspomnieć, że przed sześć lat pracy z klubem zdobył 16 różnych trofeów i medali. Później pracował z niemiecką kadrą, a równolegle z Ziraat Bankasi Ankara (Turcja), Transferem Bydgoszcz (Polska) i Tours VB (Francja). Kolejnym krokiem była posada w VfB Friedrichshafen - z którym wygrał 37 meczów z rzędu! - i reprezentacji Belgii. Swój ojczysty zespół zostawił zimą tego roku. Dla reprezentacji Polski. Maniak siatkówki Vital Heynen to absolutny fanatyk siatkówki. Potrafi - jak opowiadają jego współpracownicy, obserwować i analizować kilka meczów jednocześnie. Cały czas mówi i myśli o siatkówce, a swoją wiedzą i doświadczeniem dzieli się z każdym chętnym. Dosłownie. Podczas mistrzostw Europy w 2015 roku potrafił przed meczem jego reprezentacji Niemiec zebrać w gdyńskiej hali dziewczynki do podawania piłek i przeprowadzić z nimi krótkie zajęcia. A w Polsce na początku sezon 2018 udało mu się zebrać dziennikarską brać i w Łodzi poprowadzić zajęcia z żurnalistami, którzy w ten sposób zasmakowali siatkarskiej roboty. Siatkarze chwalą, że nigdy nie poprowadził dwóch podobnych do siebie treningów. A Heynen o siatkówce może mówić zawsze i w każdych warunkach, zawsze rzeczowo i zawsze ciekawie. Powód? On żyje tym sportem i kocha siatkówkę. Rodzina ponad wszystkoJest na świecie tylko jedna rzecz, dla której Vital Heynen potrafi zrezygnować z siatkówki i całkiem się od niej odciąć. Rodzina. Żona i trzy nastoletnie córki - Bente, Jade i Laura - to "oczko" w głowie Heynena, który próbuje dzielić życie rodzinne z pasją i pracą. Jak sam przyznaje, poświęca najbliższym zdecydowanie zbyt mało czasu, ale gdy ma wolne, zaraz wraca do Belgii i oddaje się tylko rodzinie. Urlop? Heynen nie jest dostępny dla nikogo, poza najbliższymi. Czas spędza aktywnie, także w social mediach. Sam prowadzi konto na Twitterze, córki z kolei "uznały, że jestem trochę staromodny" - przyznał nasz selekcjoner i dlatego założyły mu konto na Instagramie. I cały czas je prowadzą. Górskie wypady i spacery Z rodziną - tą prywatną, ale też tą sportową - stara się dzielić swoją kolejną pasją, jaką są góry. Górskie szczyty zdobywał w Niemczech, we Francji czy podczas pobytu w Szwajcarii, w góry chętnie udał się jeszcze przed oficjalnym zgrupowaniem Biało-Czerwonych w Zakopanem. I to od razu na najwyższy polski szczyt, Rysy. Wyczyn powtórzył wkrótce w towarzystwie siatkarzy, a później rzucił wyzwanie dziennikarzom. Jak sam przyznaje, góry to miejsce w którym lubi oderwać się od codzienności, ale też są miejscem, które stanowią doskonałą metaforę drogi, jaką trzeba pokonywać w sporcie. Do Polski ściągnięto Belga, by wprowadził nasz zespół ponownie na szczyt. I Vital Heynen na pewno wie, jak tej sztuki dokonać. Wesoły poliglotaO tym, że nasz selekcjoner to człowiek otwarty i niezwykle serdeczny wie niemal każdy. A o tym, że - poza rodzimym językiem flamandzkim - dobrze zna angielski, francuski i niemiecki, a już uczy się polskiego i potrafi w naszym języku porozumiewać, warto się dowiedzieć. Jest ciekawy świata, lubi być blisko swoich zawodników i współpracowników, więc z uznaniem i szacunkiem zagłębia się w kulturę, w której pracuje. A nauka języka, jak sam przyznał, gdy przejął polską kadrę, jest dla niego priorytetem. I choć jeszcze nie udziela wywiadów po polsku, zajęcia prowadzi w naszym języku ojczystym i problemy siatkarzy identyfikuje lepiej niż - za wyjątkiem Stephane'a Antigi - jego wszyscy zagraniczni poprzednicy. A język jeszcze dodatkowo przydaje mu się do rozmów, bo gadułą jest strasznym. Sam mówi, że nie odzywa się tylko w domu rodzinnym. Dlaczego? Bo jego żona i córki mówią... jeszcze więcej. Znakomity psycholog Vital Heynen to także, a może przede wszystkim znakomity psycholog. Dla siatkarzy przyjaciel, czasem ojciec, czasem po prostu przewodnik. Wie, kiedy krzyknąć, a kiedy trzeba wziąć zawodnika pod ramię i pochwalić. Chętnie poznaje rodziny i bliskich swoich siatkarzy, bo "przeze mnie oni na długie dni i tygodnie znikają z domów". Nie wprowadza rygorów, nie trzyma drużyny na smyczy, ale potrafi wymagać i siatkarze muszą u niego trzymać poziom. Ma też swoją specjalność - znajduje swoim zawodnikom drugie połówki. Tak było przed laty w Belgii, tak było w niemieckiej kadrze, gdy poznał ze sobą Christiana Fromma i Maren Brinker. Dziś po mężu Fromm. W Polsce jeszcze nie połączył żadnej pary, ale sami siatkarze cieszą się, że trener ma ludzkie podejście i doskonale ich rozumie. Wszak sam przed laty był zawodnikiem. A dziś, w sobie znany sposób, buduje ten zespół mentalnie i pozwala mu odzyskać swoją najlepszą grę. W tym fachu Vital Heynen na pewno już jest mistrzem świata.