Reprezentacja Słowenii podczas tegorocznych mistrzostw świata we Włoszech i Bułgarii zadebiutowała w elicie. Tak się złożyło, że za pierwszego rywala w historii zespół Slobodana Kovaca miał Dominikanę, czyli najniżej notowaną ekipę grupy A. Słoweńcy chcieli spotkanie wygrać szybko i bezboleśnie, ale przekonali się, że debiuty na wielkich imprezach rządzą się swoimi prawami. W secie pierwszym kibice we Florencji przecierali oczy ze zdumienia, bo Dominikana zupełnie zaskoczyła rywala agresją w ataku i odważną grą, co zaraz przełożyło się na wynik. Słoweńcy byli spięci, popełniali wiele błędów i na własne życzenie zaprosili rywali do gry. A ci nie zmarnowali okazji, trafiali w ataku - prym wiódł Henry Capellan - i dość niespodziewanie wzięli triumf w secie pierwszym (25:22). Slobodan Kovac po tym secie zebrał swój zespół i jął długo wyjaśniać tajniki gry, zwłaszcza nastawienie psychiczne. Podziałało, zwłaszcza na kapitana Tine Urnauta, który poderwał Słoweńców do walki i pokazał kolegom z drużyny narodowej, że nerwy i stres trzeba zostawić za sobą. Efekty były piorunujące, bo dwa kolejne sety to był wybuch sportowej złości i zarazem świetnej gry Słoweńców. Debiutanci wygrali kolejne dwa sety do 13 i do 13, wyszli na prowadzenie w meczu i chyba na dobre pozbyli się debiutanckiej tremy. W partii czwartej już tak łatwo im nie poszło, ale i tak wygrali ją wysoko - 25: - i zgarnęli historyczne zwycięstwo w mistrzostwach świata. Dla maleńkiego kraju na Bałkanach, który pisze swoją historię siatkówki, najwięcej punktów zdobył w środę Tine Urnaut - 18. Jedno "oczko" mniej uzyskał Mitja Gasparini, w tym aż siedem asów serwisowych. Dla Dominikany 12 punktów zdobył Henry Capellan, najlepszy siatkarz ekipy z Ameryki Środkowej na parkiecie. Dominikana - Słowenia 1:3 (25:22, 13:25, 13:25, 17:25) Sędziowali: Ibrahim Al Naama (Katar), Sze Lai Cedric Chung (Hongkong) Widzów: 650