Włoska kadra była zdecydowanym kandydatem do medalu MŚ i faworytem nie tylko starcia z Serbią, ale i całej polskiej grupy J. Azzurri przygotowali znakomitą formę na imprezę sezonu, starannie zorganizowali turniej, a wszystko po to, by wrócić na podium mundialu, na którym nie stali od dwudziestu lat. W walce o półfinał Italia dość szczęśliwie "wylosowała" Serbów i Polaków, a wszyscy ocenili, że to dla gospodarzy najłatwiejsi rywale. Zespół z Bałkanów chciał więc w środę nie tylko ograć Włochów, ale też pokazać im, że przeliczyli się lekce sobie ważąc ich sportową klasę. Któż mógł lepiej utrzeć Italii nosa, niż zespół, którego największe gwiazdy są bohaterami Serie A1 i dla których Włochy to w zasadzie drugi dom? Na wynik pojedynku bacznie zerkali oczywiście nasi siatkarze, bo obu rywali sprawdzą sami na parkiecie w czwartek i piątek. Pierwsza wspaniała sceną z meczu Włochy - Serbia wydarzyła się... jeszcze przed meczem, gdy niemal 12 tysięcy kibiców zdzierało swoje gardła śpiewając "Il Canto degli Italiani", czyli hymn Włoch. Takie wsparcie pozwala góry przenosić, czego nasi siatkarze najlepiej doświadczyli przed czterema laty i co będzie wielkim atutem Azzurrich do końca turnieju. Tak przynajmniej wydawało się przed meczem wszystkim, którzy chcieli przeciwstawić się gospodarzom w Turynie. Postawili się zrazu Serbowie, którzy po atakach Aleksandara Atanasijevicia i bloku Marko Podrascanina na Ivanie Zaytsevie prowadzili 4:2. Gospodarze szybko wyrównali, bo Filippo Lanza obił blok rywali (6:6), ale Atanasijević zaraz oddał pięknym za nadobne, atak zerwał Osmany Juantorena, a Marko Ivović dorzucił kolejne "oczko" świetną zagrywką (9:6). Gracze włoskiej kadry mieli wielkie problemy z zagrywką rywali, Srecko Lisinac również poczęstował ich asem i do przyjęcia stanął nawet Ivan Zaytsev (7:11). Niewiele to wniosło, Azzurri grali bardzo nerwowo, męczyli się w ataku i nie mieli pomysłu na zatrzymanie serbskiej ofensywy. Po kolejnym błędzie Gianlorenzo Blengini poprosił o przerwę (10:15) i jął uspokajać pełnych emocji, bardzo chaotycznych i niepewnych na parkiecie siatkarzy. A tu po powrocie do gry zaraz Marko Podrascanin dorzucił asa serwisowego i reprezentacja Serbii uciszyła Pala Alpitour (16:10). Cały czas gospodarze mieli problemy w ataku, nie trafiali Zaytsev i Juantorena, zaciął się Filippo Lanza i trzeba było szukać szybko ratunku. Udało się Azzurrim zablokować Ivovicia (12:17), ale zaraz rywale sprezentowali "czapę" Juantorenie i zrobiło się niewesoło (12:19). Serbowie rządzili na parkiecie, Uros Kovacević trafił w dziewiąty metr i było 20:12. Agresywna i bardzo skuteczna gra przyniosła ekipie z Bałkanów triumf 25:15, partię zamknął atakiem z lewej flanki i zagrywką Kovacević. Set drugi przyniósł twardą, męską walkę od samego początku. Ciosy sypały się gęsto z jednej i drugiej strony, ale Serbowie mieli jedną przewagę: cały czas kapitalnie serwowali. I dzięki temu mogli wykazać się w obronie, Ivović trafił w kontrze i jego zespół prowadził 6:4. Zaraz odpowiedział rywalom Zaytsev, a na jego atak potężnym uderzeniem odpowiedział Atanasijević. I zaraz pod siatką zaiskrzyło, popularny "Aleks" starł się wzrokowo i słownie z gwiazdą Azzurrich. Jedni i drudzy nie odpuszczali, także pomiędzy akcjami, ale cały czas zapas mieli Serbowie (8:7), a Italia musiała gonić wynik. Tym bardziej, że po przerwie technicznej kapitalnie ataki rywali podbijali Nikola Jovović i Neven Majstorović, a piłki w górze zaraz na punkty zamieniali Kovacević i Atanasijević (11:7). Gdy ten pierwszy podbił potężny atak Lanzy, a po chwili wepchnął piłkę Włochom przez blok, kibie znów zamilkli, a fetować akcję do swojego siatkarza ruszył nawet Grbić. Jeszcze miejscowych zagrywką ostrzelał Lisinac (14:9), Gianlorenzo Blengini nie miał kontroli nad grą swojej drużyny. Inna sprawa, że na kapitalną serbską ofensywę Włosi odpowiadali na zasadzie "siła razy ramię" i ten pojedynek z bałkańskimi rywalami przegrywali. Wreszcie przebudził się Zaytsev, odpalił na zagrywce dwa pociski w stronę rywali (12:14), ale po chwili popsuł atak, a jeszcze Atanasijević dorzucił punkt świetną zagrywką (16:12). I gdy wydawało się, że Italia wreszcie odpaliła, gdy zablokowany został dwa razy Atanasijević, Serbowie wzięli "challenge", a ten pokazał błąd włoskiego bloku (15:18). Presja zaczynała ustępować woli zwycięstwa w głowach włoskich siatkarzy, znów zaczął działać ich blok, remis był coraz bliżej (18:19). Serbowie nie pękali, serwowali jak najęci (22:18) i szli po swoje. Jeszcze Atanasijević trafił po skosie, "czapę" dostał Gabriele Maruotti i goście wzięli seta drugiego (25:20). Spotkanie toczyło się w najlepsze, Serbowie niszczyli w rywalach wolę walki i marzenia o zwycięstwie swoją konsekwencją, siłą w ataku i brakiem błędów. Na środku rządził Lisinac, na skrzydłach Ivović, Kovacević i Atanasijević zadawali cios za ciosem (6:6). Włochom zaczęli uciekać po tym, jak kapitalną, długą i pełną ciosów z obu stron akcję na środku siatki wykończył... Atanasijević (8:6). Krok po kroku sypała się gra gospodarzy, nie było lidera w ataku - Juantorena nie istniał w ofensywie, Zaytsev nie był w stanie skończyć akcji - a Serbowie szarpali jak wściekłe psy i cały czas uciekali (12:9, 15:12). Blengini znów wezwał do siebie siatkarzy, znów długo perorował, ale sposobu na grę rywali nie znalazł. A ci z uśmiechami na ustach robili swoje, Ivović sprowadził ich na przerwę techniczną (16:12), a po niej zagrywką zaczął trafiać Podrascanin (17:12). Co stało się z reprezentacją Włoch? Chyba każdy w Pala AlpiTour zadawał sobie to pytanie, a odpowiedź była jedna: presja spętała ręce i nogi miejscowych, a Serbowie bezlitośnie to wykorzystali. Atanasijević zablokował Maruottiego, więc Włosi odpowiedzieli... oddając rywalom kolejny punkt (13:20). Z wielką wprawą siatkarze z Bałkanów zmierzali po końcowy triumf. Atanasijević kiwnął na prawej flance, Kovacević obił włoski blok na lewej (22:16), nieuchronnie zbliżał się koniec pojedynku. Wreszcie Uros Kovacević w swoim stylu kropnął w skos i zakończył pojedynek (25:17). Azzurri zostali zdeklasowani. Serbowie pokazali niebywałą siłę w ofensywie i jeśli w czwartek ograją Biało-Czerwonych, awansują do półfinału mistrzostw świata. Polacy z ekipą z Bałkanów zmierzą się w grupie J już w czwartek (godzina 20:30). A w piątek odbędzie się decydujące dla wszystkich trzech ekip spotkanie Włochy - Polska, po którym znać już będziemy dwie zakwalifikowane do półfinałów drużyny. Azzurri już wiedzą, że z mistrzami świata zagrają wówczas o życie. Włochy - Serbia 0:3 (15:25, 20:25, 17:25) Sędziowali: Andriej Zenowicz (Rosja), Jiang Liu (Chiny) Widzów: 11 700 Przebieg meczu: I set: 6:8, 8:12, 10:16, 12:20, 15:25II set: 7:8, 8:12, 12:16, 18:20, 20:25III set: 6:8, 9:12, 12:16, 13:20, 17:25 Włochy: Simone Giannelli, Ivan Zaytsev (9), Osmany Juantorena (4), Filippo Lanza (5), Daniele Mazzone (11), Simone Anzani (4), Massimo Colaci (libero) oraz Gabriele Maruotti (1), Davide Candellaro, Michele Baranowicz Serbia: Nikola Jovović (1), Aleksandar Atanasijević (19), Marko Ivović (10), Uros Kovacević (11), Marko Podrascanin (5), Srecko Lisinac (10), Nikola Rosić (libero) oraz Neven Majstorović (libero).