Brazylijczycy, mistrzowie olimpijscy i wicemistrzowie świata, z rundy na rundę tegorocznego mundialu grają lepiej i znów są faworytem do medali. Z Rosją Canarinhos byli o krok od klęski, przegrywali 0:2, ale zdołali odwrócić losy spotkania i wziąć triumf 3:2, który dał awans do czwórki. A to dlatego, że Amerykanie w starciu ze Sborną zgarnęli dziewiąty z rzędu triumf w turnieju (3:0) i odesłali tym samym mistrzów Europy do domów. W piątek obie drużyny grały więc o prymat w grupie I i teoretycznie łatwiejszego rywala w sobotnim półfinale. Siatkarze z USA już raz w tym roku ograli Brazylię, w Lille w meczu o brązowy medal Siatkarskiej Ligi Narodów rozbili Kanarkowych w trzech setach. Los dał mistrzom olimpijskim szansę rewanżu, ale i postawił przed nimi niezwykle trudne zadanie - zatrzymać zwycięski marsz Amerykanów, którzy jako jedyni w MŚ jeszcze nie przegrali pojedynku. Sportowe święto, jakim powinien być pojedynek o awans do półfinału mistrzostw świata, w zasadzie od początku przypominał parodię siatkówki. Dlaczego? Ponieważ obaj trenerzy, nie biorąc pod uwagę sportowego wyniku, a raczej korzyści płynące dla drużyny, desygnowali do gry rezerwy. Jakby starając się nie wygrać w piątek, zająć drugie miejsce w grupie i stawić w sobotę czoła najlepszej ekipie grupy J, czyli prawdopodobnie Biało-Czerwonym. O ile Amerykanie, mając w planach cztery mecze w cztery dni aż po finał, mogli piątkowe starcie wykorzystać do regeneracji sił, to motywację Brazylijczyków zrozumieć było ciężko. Tak czy siak, Kanarkowi lepiej rozpoczęli mecz, bo na prawej flance trafiał w ataku Evandro Guerra, a na lewej tak samo trafiał Douglas Souza (8:7). Wszystko zmieniła mocna zagrywka Daniela McDonnella oraz dwa bloki na Evandro, które dały prowadzenie Amerykanom (11:9). Mistrzowie olimpijscy szybko opanowali wydarzenia na boisku, zaskoczyli Jankesów zagrywką i od stanu 12:12 zaczęli wygrywać akcję za akcją. Z drugiej linii trafiał Douglas, świetnie pracowali środkowi, a Evandro odblokował się w ataku. Zrobiło się 18:12 dla siatkarzy z Kraju Kawy, Amerykanie znaleźli się pod kreską. John Speraw spokojnie tłumaczył swoim ludziom, co poprawić w grze. Ci krok po kroku odrabiali straty (16:20, 18:22), ale dogonić Canarinhos już nie zdążyli. Evandro i Douglas zrobili swoje w ataku i dali Brazylii prowadzenie (25:20). Canarinhos świetnie rozpoczęli seta drugiego, rozbili przeciwników zagrywką i po serii ataków Evandro z prawego skrzydła mieli prowadzenie 8:3. Druga szóstka "Team USA" nie miała argumentów z tak dysponowaną ekipą mistrzów olimpijskich, choć woli walki i ambicji Jankesom nie sposób odmówić. Poprawili znacząco serwis, zaczęli pracować znakomicie blokiem i okiełznali poczynania Brazylijczyków na siatce (7:10, 9:11). Cały czas Kanarkowi mieli jednak bezpieczną przewagę i ze spokojem ponawiali ataki, by zakończyć spotkanie bez większych przygód i nie zmęczyć zbytnio się przed półfinałem. Niestety, takie nastawienie towarzyszyło obu stronom pojedynku, czego najlepszym dowodem była "gotowość" największych gwiazd obu reprezentacji do gry. W dresach, na ławkach rezerwowych, bez cienia emocji - wszyscy czekali po prostu na zakończenie meczu i zbliżające się w sobotę starcia o finał MŚ. A na parkiecie znów lepszy moment mieli Brazylijczycy, którzy siłą ognia układali grę po swojemu i znów uciekali Amerykanom (16:9). I znów lepszy moment mieli siatkarze z USA, serią zagrywek Jeffrey Jendryk zmusił rywali do kolejnych błędów, aż tablica wyników pokazała rezultat 17:19. Canarinhos odpowiedzieli pięknym za nadobne, Mauricio Souza posłał na stronę rywali dwa asy, zaraz dorzucił sprytny atak zmiennik Wallace de Souza (23:17), by po chwili zamknąć partię świetną zagrywką (25:18). Kuriozalnego spotkania, którego chyba żadna z drużyn nie chciała w piątek rozgrywać, nikt nie miał zamiaru przedłużać. Brazylijczycy mocnym seriwsem i skutecznością w ataku torowali sobie drogę po zwycięstwo, a zmiennicy reprezentacji USA stawiali im coraz słabszy opór na parkiecie. Stąd bardzo wysokie prowadzenie mistrzów olimpijskich i ich spokojna, niemalże treningowa gra (8:3, 13:5). Kolejne ataki z zimną krwią kończył Evandro, na parkiecie pojawił się znany z PlusLigi Lucas Loh, a młody Douglas Souza zakończył występ w spotkaniu, przywdział dres i ze spokojem obserwował poczynania kolegów na parkiecie. A ci wpadli w dołek, nie skończyli dwóch ataków, źle przyjęli serwis Jake'a Langloisa i przewaga malała. Cóż z tego, skoro na przerwie technicznej i tak wyniosła siedem "oczek" (16:9), czyli więcej, niż rywale byli w stanie odrobić? Amerykanie starali się, szarpali i korzystali z tego, że mają okazję grać, miast stać w kwadracie dla zmienników. Ale to nie była siatkówka, którą chce się oglądać na tym etapie MŚ. Sporo błędów, mało emocji i bardzo schematyczna gra. Żadnej z drużyn więcej nie było trzeba. Jeszcze seria błędów Brazylii dała USA nadzieję na wygranie seta, zrobiło się 14:17, ale zaraz mistrzowie olimpijscy wzięli sprawy w swoje ręce, Isac Santos trafił na środku i uspokoił grę (20:16). Chwilę później Taylor Averrill posłał piłkę w aut na środku siatki i starcie gigantów dobiegło końca (19:25). Reprezentacja USA przegrała pierwszy pojedynek na tegorocznym mundialu. Reprezentację Brazylii w starciu z USA poprowadził asystent Renana Dal Zotto, Marcelo Fronckowiak. Selekcjoner mistrzów olimpijskich zasiadł na trybunach, ponieważ został ukarany przez FIVB za niesportowe zachowanie w końcówce meczu z Rosją. W drugim piątkowym meczu, który zakończy zmagania trzeciej rundy MŚ, Polacy stawią czoła walczącym o życie Włochom. Biało-Czerwoni muszą wygrać jednego seta, by wyrzucić gospodarzy za burtę rywalizacji i wygrać grupę J. Wówczas w półfinale zmierzą się z Amerykanami, a Brazylijczyków czeka starcie z Serbią. Początek meczu o godzinie 21:15. Brazylia - USA 3:0 (25:20, 25:18, 25:19) Sędziowali: Jiang Liu (Chiny), Wojciech Maroszek (Polska) Widzów: 11500 Przebieg meczu: I set: 8:7, 11:12, 16:12, 20:15, 25:20II set: 8:3, 12:9, 16:9, 20:17, 25:18III set: 8:3, 12:4, 16:9, 20:16, 25:19 Brazylia: William Arjona, Evandro Guerra (19), Douglas Souza (6), Carlos Eduardo Barreto (11), Eder Carbonera (6), Mauricio Souza (4), Thales Hoss (libero) oraz Maique Reis (libero), Bruno Rezende, Wallace de Souza (4), Lucas Loh (6), Isac Santos (2) USA: Kawika Shoji (3), Banjamin Patch (6), Jake Langlois (9), Daniel McDonnell (4), Taylor Averill (7), Jeffrey Jendryk (9), Dustin Watten (libero).