- Laurent Tillie to mój przyjaciel. Znam go od wielu lat, do tego będę trenował jednego z jego siatkarzy za kilka dni w klubie, więc to nie jest tak, że zrobiłem cokolwiek w związku z meczem z Polską celowo. Jeśli bym tak zrobił, to by znaczyło, że boję się jakiegoś zespołu, a tak nie jest. To nie było tak, że jak przegramy, to Polacy awansują wraz z nami i nie ma problemu. Moi zawodnicy po prostu uzyskali już awans do drugiej rundy i byli wypruci z emocji - wyjaśnił Nikola Grbić.W trakcie trwania turnieju ze wszystkich stron padło wiele negatywnych opinii o jego organizacji. - Wspominałem już, że taka formuła mistrzostw została opracowana, bo zdarzało się, że niektóre zespoły wiedząc z kim mogą zagrać przegrywały w dziwnych momentach w dziwny sposób. Dobrze, że zrobiono coś, żeby to uniknąć. Kiedy masz sześć, siedem drużyn które są silne i losujesz wśród nich, to nieważne w jakiej grupie wylądujesz tylko ważne jest to jaką siatkówkę prezentujesz, bo to są najlepsze zespoły świata - mówił trener naszych rywali. - Dodam jednak, że musimy coś zrobić z podróżami. Za każdym razem mój zespół zmieniał miasto w trzynaście lub czternaście godzin. A jednak Bułgaria i Włochy nie są daleko od siebie położone. Niektóre zespoły nie były w podróży więcej niż półtorej godziny. Nie możemy z tym jednak nic zrobić, bo odpowiedzą: "tak, dziękujemy za radę, rozważymy ją" - wyjaśnił selekcjoner Serbów.- Czekają nas najcięższe mecze w dwa dni, a potem mam nadzieję w sobotę i niedzielę. Każdy kolejny mecz, który tu zagramy będzie ważny. Dlatego spróbujemy wygrać z Włochami, potem z Polską. Tak, żeby mieć wszystko w swoich rękach - zakończył Nikola Grbić.Rozmawiała: Justyna ŻółkiewskaZa: PZPS