Chińczycy i Egipcjanie przegrali po trzy spotkania w grupie B siatkarskich mistrzostw świata i w niedzielę w Ruse walczyli o przełamanie, a także wyższą pozycję w tabeli przed odpadnięciem z MŚ. Obie drużyny niemal na pewno na pierwszej fazie zakończą turniej, więc pozostała im walka o prestiż i wyższe miejsce w klasyfikacji końcowej mistrzostw. Gracze Raula Lozano mieli w niedzielę uporać się z Faronami i sięgnąć po zwycięstwo, ale kompletnie nie radzili sobie z atakami Salaha Abdelhaya, który znakomicie wprowadził się do gry i poprowadził swój zespół do triumfu w secie pierwszym 26:24 i drugim 28:26. Walka była niezwykle zacięta, żadna z drużyn nie odpuszczała, a egipski bombardier zapisał na swoim koncie 16 punków w dwóch wygranych setach i bez wątpienia był ojcem sukcesu. Mecz się jednak nie skończył a Lozano znalazł wreszcie sposób na egipskiego atakującego i Chińczycy efektownie wrócili do gry w partii trzeciej (25:17). Przebudził się Chuan Jiang i walka w Ruse rozgorzała na dobre. Zwłaszcza że po drugiej stronie siatki miał Salaha, który trafiał jak najęty i poprowadził zespół do zwycięstwa w partii czwartej - 25:21 - i w całym meczu. Salah Abdelhay zdobył dla reprezentacji Egiptu w niedzielne popołudnie 23 punkty. Chuan Jiang dla Chin wywalczył punktów 28. Chińczycy przegrali czwarty kolejny mecz na mistrzostwach świata i prawie na pewno zajmą miejsce szóste w grupie B. Egipcjanie z kolei wzięli w niedzielę pierwsze zwycięstwo, sety i punkty, ale Brazylii, Holandii, Francji i Kanady już nie wyprzedzą. Nie odpadną jednak z MŚ jako najsłabsza ekipa w stawce, a jeszcze w poniedziałek zagrają ostatni mecz z Holandią. Chińczyków czeka jeszcze mecz przeciw Brazylii we wtorek. Chiny - Egipt 1:3 (24:26, 26:28, 25:17, 21:25) Sędziowali: Shin Muranaka (Japonia), Wojciech Maroszek (Polska) Widzów: ok. 1500