Reprezentacja Bułgarii w Warnie przegrała w czwartek z Iranem (1:3) i mocno ograniczyła swoje szanse, by awansować do drugiej fazy MŚ z pierwszego miejsca w grupie D. Mając w perspektywie mecz z Polską i raptem jedno zwycięstwo na koncie, zespół Lwów musiał w piątek pokonać Portoryko. Ekipa z Ameryki Środkowej w czwartek również schodziła z parkietu w Pałacu Kultury i Sportu pokonana, dostała tęgie lanie od Biało-Czerwonych (0:3) i w zasadzie jej dalszy udział w turnieju zależał od potyczki z gospodarzami. Ci byli zdecydowanym faworytem meczu, ale siatkówka już nie takie niespodzianki widziała. Bułgarzy zdecydowanie ruszyli do ataku od początku seta numer jeden, choć zabrakło w ich składzie Todora Skrimowa, który nabawił się urazu w meczu z Iranem i starcie z Portoryko obserwował z kwadratu dla rezerwowych. Bez skrzydłowego i tak Lwy radziły sobie na parkiecie bardzo dobrze, a świetnie kontuzjowanego kolegę zmienił weteran Walentin Bratojew. Gospodarze grali mocną zagrywką, kończyli akcje w ataku z zimną krwią i nie dawali Portoryko nawet cienia nadziei na zmianę obrazu gry. Na siatce rządził Swietosław Gocew, który atakiem z krótkiej i blokiem zamknął bardzo udanego dla Bułgarii seta numer jeden (25:16). W odsłonie drugiej Lwy nie straciły apetytu na zwycięstwo, ale Portorykańczycy zagrali tym razem nieco lepiej, niż na otwarcie spotkania. Dobrze w ataku radzili sobie Maurice Torres i Pablo Guzman, mniej było błędów, a więcej typowo siatkarskich akcji. Cóż z tego, skoro Junacy w pełni kontrolowali spotkanie, cały czas mieli na swoim koncie przewagę trzech-czterech punktów i krok po kroku pracowali do szczęśliwego końca spotkania (11:8, 17:14). Wreszcie w samej końcówce gospodarze wzmocnili serwis, atakowali bardzo skutecznie, a niemoc rywali na siatce tylko im pomogła. Nikołaj Uczikow na raty skończył kluczowy atak z prawej strony i jego zespół wygrał seta 25:17. Pozostało Lwom zamknąć pojedynek w secie trzecim, ale rywale tym razem zdecydowanie się postawili i długo walczyli jak równy z równym z ekipą gospodarzy. Wreszcie kontrę wykończył sprytnie Nikołaj Penczew i jego zespół zbudował niewielką przewagę (10:7). Na tej bazie można było budować dobrą grę, bez niepotrzebnego stresu, ale też bez wielkiej presji ze strony rywali, którzy sami mieli ogromne problemy z utrzymaniem poziomu gry. Bułgarzy prowadzili tedy ze spokojem, cały czas utrzymywali bezpieczny zapas punktów (16:13, 19:17), by w końcówce seta zamknąć pojedynek po fatalnym ataku Eddiego Rivery (25:21). W sobotę w grupie D Polacy zmierzą się z Finami, a Kubańczycy sprawdzą siłę Iranu. Bułgarów w niedzielę czeka mecz z reprezentacją Kuby, a Portorykańczyków potyczka z Finami. Bułgaria - Portoryko 3:0 (25:16, 25:17, 25:21) Sędziowali: Nathanon Sowapark (Tajlandia), Vladimir Simonović (Serbia) Widzów: ok. 4500