Nie zabrakło kwiatów, uścisków, podziękowań i wielkich wzruszeń. Aż szkoda, że w tym roku igrzyska nie dostarczają nam tylu medali, żeby takie obrazki oglądać jak najczęściej. - Złoto to ukoronowanie moich szesnastu lat treningów. A uprawianie wioślarstwa to naprawdę ogromne wyrzeczenia. Razem z Natalią jesteśmy poza domem przez 300 dni w roku. Nasze życie przez większość czasu ogranicza się tylko do treningu, regeneracji i spania. Teraz mamy swoją chwilę - powiedziała Magdalena Fularczyk-Kozłowska. Dla niej to już drugi olimpijski krążek. Przed czterema laty zdobyła brąz, płynąc razem z Julią Michalską. Na swoje kolejne igrzyska pojechała już z inną partnerką Natalią Madaj. - Wciąż nie do końca zdaje sobie sprawę z tego, co osiągnęłyśmy. Wygrałyśmy najbardziej prestiżowe zawody, jakie może sobie tylko wyobrazić sportowiec. Szczerze mówiąc, jeszcze nie dotarło do mnie to, jaki sukces osiągnęłyśmy. Były momenty wzruszenia, kiedy grano hymn, a my odbierałyśmy złoto, ale tak naprawdę, że skali naszego sukcesu zdałam sobie sprawę dopiero teraz, będąc w Polsce, kiedy zobaczyłam tłum kibiców i dziennikarzy czekających na nas na lotnisku - dodała Madaj. Nasza złota osada na razie nie snuje planów, co do dalszych startów. Fularczyk-Kozłowska w tym roku skończyła 30 lat, Madaj jest o dwa lata młodsza. - Czy wystartujemy w Tokio? To dopiero za cztery lata. Jeszcze tyle może się wydarzyć. Na razie nie myślimy o niczym innym niż wakacje. Zasłużyłyśmy sobie na nie - uzupełniła Fularczyk-Kozłowska. Razem z naszymi złotymi wioślarkami do Warszawy przyleciała brązowa osada z czwórki podwójnej. Ich radości także nie było końca. Najgłośniejsza owację przygotowano Monice Ciaciuch. 24-latkę ze Ślesina głośno witała grupa kibiców z jej rodzinnego miasta. - Bardzo dziękuję wszystkim, którzy przyjechali kilkaset kilometrów tylko po to, aby się ze mną przywitać. To niesamowicie przejmujący dla mnie moment - mówiła wyraźnie przejęta wioślarka. Z kolei największego wzruszenia nie ukrywała Maria Springwald. 25-latka po oficjalnej części rozpłakała się jak bóbr, odbierając kwiaty i rozdając autografy. Najwięcej łez wywołała u niej niespodziewana wizyta matki chrzestnej, która na Okęciu wręczyła ich wspólne zdjęcie gdy Maria miała roczek. - Jestem najszczęśliwszą osobą na świecie. Aż nie mogę wyrazić słów, którymi dałoby się opisać to, co teraz czuję - powiedziała przez łzy reprezentantka AZS-AWF Kraków. Teraz dziewczyny czekają wakacje. A środki na to, żeby wybrać się w wymarzoną podróż na pewno się znajdą. Od ministerstwa sportu Fularczyk-Kozłowska i Madaj otrzymają po 64 400 złotych. Z kolei każda wioślarka, która zdobyła brąz w czwórce podwójnej wzbogaci się o 36 800 złotych. Krzysztof Oliwa