- Nie czuję presji, bo nie jestem tutaj faworytem. Nie mam dużej szansy, by walczyć o medal. Czuję się świetnie. Nie ma nastawienia na wyniki, jest luźna i spokojna głowa. Taka atmosfera pomaga, by nie myśleć o rezultatach. To jest ważne, by się na tym nie skupiać, a wystartować na spokoju i się tym pobawić sportem - powiedział. Wiesiołek ma za sobą w tym sezonie dobre, ale i słabe starty. Do tego należał także występ w lipcowych mistrzostwach Europy w Amsterdamie. Nie zaliczył skoku w dal, ponieważ wszystkie trzy próby były nieudane. - Wyciągnęliśmy z trenerem Markiem Rzepką wnioski. Na szczęście nie było ich zbyt dużo w tym sezonie i ta passa była na przemian - raz dobry, raz zły. A teraz wychodzi na to, że powinien być dobry - uśmiechnął się. Także całkowicie inaczej podchodzi do feralnego skoku w dal. - Nie napinaniem się w pierwszej kolejce na niesamowity wynik, tylko chcę zaliczyć skok. Nie musi być daleki, ważne, aby był zaliczony. W kolejnych podejściach trzeba stawiać już wszystko na jedną kartę i ryzykować. Wyjdzie lub nie wyjdzie. Wielobój jest specyficzny, bo są tylko po trzy próby w rzutach i skokach. Wtedy musimy emocje trochę ustabilizować - zaznaczył. Całą otoczkę igrzysk wyobrażał sobie inaczej. Zwłaszcza zaskoczony jest samą wioską olimpijską. - Nie wyobrażałem sobie, że to jest aż tak fajnie zorganizowane i nie sądziłem, że aż tyle ludzi tutaj jest. Fajny tu jest klimat, czuje się, że jest się na innych zawodach niż na mistrzostwach Europy czy świata - ocenił. Zdaniem zawodnika Warszawianki po raz kolejny niepokonany będzie Amerykanin Ashton Eaton. - Jest faworytem i zdobędzie złoto. To osoba bardzo pewna siebie, udało mi się z nim trenować i wiem, że jest w rewelacyjnej formie - zauważył. Polacy w lekkoatletyce zdobyli dotychczas dwa medale w Rio. Złoto wywalczyła w rzucie młotem Anita Włodarczyk, a srebro w rzucie dyskiem Piotr Małachowski. Igrzyska potrwają do 21 sierpnia.