W pierwszym spotkaniu Polacy ulegli w niedzielę Brazylii 32:34, a we wtorek przegrali 29:32 z Niemcami. - Jestem załamany. Trudno jednak myśleć o zwycięstwie, jeśli nasi zawodnicy nie tworzą drużyny. W ekipie Niemiec trzeba się było liczyć z każdym zawodnikiem, bo wszyscy, którzy przebywali na parkiecie, stwarzali pod naszą bramką zagrożenie, natomiast w polskim zespole rywale musieli obawiać się tylko Karola Bieleckiego oraz obu kołowych. A to zdecydowanie za mało. W tym spotkaniu słabo spisywaliśmy się w obronie, ale przegraliśmy je w ataku. Niektórych naszych zawodników widać było tylko w protokole, bo na pewno nie na boisku - ocenił. Panas zdziwiony był również niektórymi personalnymi decyzjami trenera Tałanta Dujszebajewa. - Wiem tylko, że jeśli jakiś zawodnik jest w gazie i wszystko mu wychodzi, powinien grać jak najwięcej i nie wolno mu przeszkadzać. Tymczasem po przerwie patrzę i oczom nie wierzę. Po 30 minutach przegrywamy dwoma bramkami, a Bielecki zaczyna drugą połowę na ławce. On powinien grać non stop w ataku i odpoczywać, kiedy się bronimy - dodał. Brązowy medalista mistrzostw świata z 1982 roku przekonuje, że polski szkoleniowiec gubi się także w prowadzeniu zespołu. - Kirgiz wydziera się na zawodników i przeklina, a sam popełnia rażące taktyczne błędy. Każdy wie jak gra Brazylia i z takim zespołem stosuje się płaską obronę 6-0 z wysokimi zawodnikami na środku. Chodzi o to, aby uniemożliwić rywalom grę jeden na jeden i zmusić do rzutów z drugiej linii, którymi nie są w stanie zrobić nam większej krzywdy. Z kolei przeciwko drużynom potrafiącymi zdobywać bramki z dystansu, jak chociażby Niemcy, trzeba grać wysuniętą defensywą - przyznał. 143-krotny reprezentant Polski jest zdziwiony wyjątkowo złą postawą biało-czerwonych w obronie. Do tej pory uważałem, że najsłabszymi obrońcami są Piotr Grabarczyk i Piotr Chrapkowski, ale okazuje się, że znaleźliśmy jeszcze gorszych. Włos jeży mi się na głowie, kiedy patrzę na to, co wyprawiają w defensywie Kamil Syprzak i Mateusz Kus. Przecież ten ostatni nie ma pojęcia co to jest praca nóg i sprawia wrażenie przyklejonego do parkietu. Pomimo swoich prawie 65 lat byłbym w stanie +kupić+ go jeszcze na jakiś zwód. Środek obrony to newralgiczna pozycja, na której powinni grać najlepsi, a nie najgorsi - zauważył. Były zawodnik Wybrzeża Gdańsk i THW Kiel podkreślił, że polska drużyna ma także sporo innych braków. - Olimpijski turniej dobitnie pokazuje, że nie mamy lidera i środka rozegrania. Prawe rozegranie istnieje teoretycznie, bo Krzysztof Lijewski i Michał Szyba grają w chodzonego. "Lijek" i Michał Jurecki, którego cenię, ale jest obecnie bez formy, biegają zazwyczaj w poprzek i atakują głównie trybuny. Prawe skrzydło, czyli Michał Daszek, realizuje się tylko w kontrze, a lewe skrzydło służy jedynie do podawania - wyliczył. W trzecim spotkaniu Polacy zmierzą się w czwartek w Rio z Egiptem, ale 64-letni szkoleniowiec uważa, że ewentualne zwycięstwo z mistrzem Afryki nie zmieni kiepskich perspektyw przed drużyną narodową. - Jest źle, a będzie jeszcze gorzej. W styczniu mamy we Francji mistrzostwa świata, a później czeka nas pogrzeb polskiej piłki ręcznej - podsumował Panas.