- Ten krążek wiele, naprawdę wiele dla mnie znaczy. Nie spodziewałem się, że dotrę do finału i pokonam po drodze Novaka Djokovica i Rafaela Nadala. Ale dokonałem tego, mam medal i to coś niesamowitego dla mnie - powiedział del Potro, brązowy medalista igrzysk w Londynie. W latach 2014-15 zmagał się głównie z kontuzjami nadgarstków. Z tego powodu wypadł nawet poza czołową "700" światowego rankingu. W tym sezonie odbudowuje formę - obecnie jest 141. rakietą świata. W półfinale pokonał rozstawionego z "trójką" mistrza olimpijskiego z Pekinu Nadala 5:7, 6:4, 7:6 (7-5). Po meczu uklęknął i pocałował kort. W trakcie spotkania kibice obu zawodników wspierali swoich ulubieńców na tyle głośno, że sędzia zalecił im uciszenie się. Pojedynek trwał ponad trzy godziny. - Obaj zaprezentowaliśmy bardzo wysoki poziom. Dałem z siebie wszystko. Pozostało mi pogratulować del Potro zwycięstwa - podsumował Hiszpan, który startem w igrzyskach wrócił do rywalizacji po dwu i półmiesięcznej przerwie spowodowanej kontuzją nadgarstka. Na pocieszenie pozostaje mu wywalczony w piątek w Rio złoty medal w deblu. W finale Argentyńczyk zmierzy się z wiceliderem rankingu ATP Andym Murray'em. Brytyjczyk, który na początku lipca triumfował w Wimbledonie, w sobotę wygrał z Japończykiem Kei Nishikorim (4.) 6:1, 6:4. Szkot ma szansę zostać pierwszym w historii tenisistą, który wywalczy tytuł mistrza olimpijskiego dwa razy z rzędu. - Wiele by to dla mnie znaczyło. Z pewnością nie jest to prosta sprawa. Dlatego też jeszcze nikomu dotychczas się to nie udało" - podkreślił Murray, który cztery lata temu w Londynie zdobył też brązowy medal w mikście.