"Brazylia pokazała nam od początku, co to znaczy grać w domu, przy własnej publiczności. I tyle. Teraz nie można narzekać, tylko głowa do góry i do pracy" - powiedział, ale później już dużo bardziej dosadnie dodał: "Gorzej już nie możemy grać. A wszyscy mówili o medalach... Nie dzielmy zbyt wcześnie skóry na niedźwiedziu. My tu powinniśmy myśleć o wyjściu z grupy, a nie o podium. Od samego początku mówiłem, że ważny jest każdy kolejny mecz, a nie jak zwykle - ubieraliśmy nas w medale przed grą". Najsłabiej - jego zdaniem - Polacy wypadli w ataku. "Wszystko od niego zależało, a my robiliśmy techniczne błędy, które pozwalały Brazylijczykom strzelać łatwe bramki. To aż niemożliwe dla takiego zespołu jak nasz. To chyba znak, że go źle przygotowałem" - powiedział urodzony w Kirgistanie szkoleniowiec. Trener nie wierzy w to, że wpływ na słabszą postawę biało-czerwonych miał stres. "U kogo? W domu stres, na wyjazdach stres. Co to ma znaczyć?" - odparł oburzony. Później jednak sam się uspokajał i próbował znaleźć pozytywne aspekty. "Spokojnie. To był pierwszy mecz. Początek turnieju, jeszcze wiele przed nami. Będziemy pracować dalej i obiecuję, że będziemy walczyć do końca. W niedzielę oddawaliśmy rywalom piłkę do ręki. Potrzebuję teraz czasu, żeby wszystko przeanalizować i zobaczymy, co będzie dalej" - powiedział Dujszebajew. Kolejny mecz Polacy rozegrają z mistrzami Europy Niemcami - we wtorek o godz. 16.30 czasu warszawskiego. Potem czekają ich jeszcze spotkania z Egiptem, Szwecją i Słowenią. Do ćwierćfinału awansują cztery najlepsze zespoły z dwóch grup.