"W konkursie musiałem używać takiego od oszczepu, owiniętego plastrami. Bez buta bardzo dużo pracy, którą wykonuję idzie w powietrze. Porządny musiałby ktoś zrobić na specjalne zamówienie. Próbowałem sam sobie radzić. Szewc podklejał warstwy gumy pod mój sportowy but, ale wtedy całość konstrukcji ważyła prawie trzy kilo. Ciężko było mi chodzić, o skakaniu nie mówiąc" - zaznaczył. Rekord życiowy 28-letniego Lepiaty jest lepszy od rekordu globu i od 2013 roku wynosi 2,22. Według przepisów rekordy międzynarodowe są notowane tylko na mistrzostwach świata lub Europy. Oprócz sukcesów w imprezach osób niepełnosprawnych (m.in. trzy tytuły mistrza globu w 2011, 2013, 2015) ma w dorobku dwa brązowe medale halowych mistrzostw Polski (sprawnych) z 2013 i 2014 roku. Chciał być stomatologiem, ale - jak przyznał - nie żałuje, że jest sportowcem. O swojej niepełnosprawności mówi: "To wada wrodzona. Końskoszpotawe zakończenie kończyny dolnej lewej - podobną ma mój ojciec. Noga jest krótsza o 5 cm, duży ubytek mięśniowy poniżej kolana i praktycznie nieruchomy staw skokowy. Operowana była dwa miesiące po urodzeniu w Poznaniu. Chirurg stopę najpierw fachowo połamał, a potem poskładał. Na drutach była przez pół roku. Oczywiście tego nie pamiętam, ale wyobrażam sobie, co przeżywali rodzice, gdy niemowlę nie mogło się ruszać". Lepiato dodał, że już na pierwszym treningu po powrocie do kraju zacznie przygotowania do igrzysk w Tokio w 2020 roku. Takie samo podejście miał po Londynie do paraolimpiady w Rio. "Jak na lekkoatletykę, bardzo późno zacząłem treningi, bo dopiero w drugiej klasie liceum, gdy miałem 18 lat. Ale trafiłem na bardzo mądrych trenerów, Krzyśka Borka i Jarosława Miśko, którzy świetnie szkolili młodzież. Mój organizm nie jest dzięki temu wyeksploatowany. Mam spore rezerwy i jeszcze wiele lat skakania prze sobą. Mogę poprawić jeszcze wiele aspektów technicznych moich skoków. Pod względem motoryki nie odbiegam od zdrowych sportowców. Czasem na mityngach międzynarodowych z pełnosprawnymi zawodnikami wygłupiamy się próbując doskoczyć do sufitu i udaje mi się tak samo jak im. Tylko później na rozbiegu biegam jak koń, patataj, patataj, patataj" - opowiadał. Rekordzista świata cieszył się w mix zonie sporym zainteresowaniem zagranicznych mediów. Dziennikarz z Argentyny spytał go, czy jest w Polsce tak popularny jak Robert Lewandowski. "Niee, troszeczkę mniej. Ale może to się teraz zmieni" - roześmiał się Lepiato. To drugi krążek z najcenniejszego kruszcu dla Polski po tym wywalczonym przez kulomiotkę Ewę Durską (Uczniowski Klub Sportowy Barnim Goleniów).