Szramiak w kadrze polskich ciężarowców na igrzyska olimpijskie miał być początkowo jedynie rezerwowym. Na igrzyska nie pojechał jednak, bo wyszło, że stosował doping. 32-letni Szramiak już w przeszłości był karany za stosowanie środków dopingujących. Ciężarowiec w 2012 roku, w ciągu dwóch tygodni, dwukrotnie zaliczył wpadkę i Polski Związek Podnoszenia Ciężarów dożywotnio go zdyskwalifikował. Później jednak kara została uchylona przez Międzynarodową Federację Podnoszenia Ciężarów (IWF) i Światową Agencję Antydopingową (WADA), które uznały te dwie sytuacje za jedno przewinienie i kara została zmniejszona do dwóch lat. Wrócił na krótko Szramiak w 2014 roku powrócił do sportu, ale nie ma wątpliwości, że zawodnik zostanie teraz dożywotnio zdyskwalifikowany. Urodzony w Opolu sztangista to drugi reprezentant Polski przyłapany na stosowaniu dopingu. Wczoraj wpadkę zaliczył także jego kolega z kadry - Tomasz Zieliński. Po dopingowej aferze z udziałem polskich ciężarowców prezes PZPC Szymon Kołecki oświadczył, że 16 sierpnia na nadzwyczajnym posiedzeniu prezydium związku poda się do dymisji. - Jest mi przykro i wstyd za to, co się stało. Mogę tylko przeprosić. Rezygnuję z funkcji prezesa PZPC, decyzję podjąłem wcześniej. Potwierdzam także, że nie zamierzam startować w grudniowych wyborach - powiedział dzisiaj Kołecki. Potwierdził również, że PZPC otrzymał informację z Międzynarodowej Federacji Podnoszenia Ciężarów (IWF) o wykryciu dopingu u Szramiaka, który nie znalazł się w składzie ekipy na Rio. - U Szramiaka wykryto zabroniony hormon wzrostu - ujawnił. Kołecki przypominał, że z Zielińskim i Szramiakiem władze związku przez ostatnie pół roku miały poważne problemy. Obaj nie chcieli się szkolić w systemie centralnym, unikali przyjazdów na zgrupowania. Już raz byli skreśleni To nie pierwsze w tym roku zamieszanie wokół obu zawodników. 20 czerwca prezes PZPC poinformował, że zostali skreśleni z kadry narodowej za "niesubordynację". Jego wniosek, konsultowany ze sztabem szkoleniowym kadry, kilka dni później przepadł jednak w głosowaniu na posiedzeniu zarządu i obaj wystartowali niedługo potem w mistrzostwach kraju. Na pytanie, jakie konsekwencje poniosą obaj zawodnicy, Kołecki powiedział, że zasady odpowiedzialności regulują przepisy międzynarodowe. Zielińskiemu może grozić 4-letnia dyskwalifikacja, Szramiakowi w warunkach recydywy - dożywotnia. Prezes PZPC przeprosił za to, że już w poniedziałek potwierdził pozytywny wynik badania próbki B u Zielińskiego. - Wynikało to z moich rozmów z osobami, które są w Rio. To one mnie informowały, że próbka B jest już zbadana. Zostałem wprowadzony w błąd, i za to przepraszam - wyjaśnił. Kołecki kilka razy akcentował powody, dla których PZPC wymaga, aby szkolenie prowadzone było centralnie. - Tylko wtedy sportowcy są cały czas pod kontrolą sztabu szkoleniowego i medycznego. Razem trenują, jedzą posiłki, wypoczywają, spędzają wolny czas. Wtedy o wypadek, czy nieświadome zażycie zabronionej substancji, jest o wiele trudniej. Tylko wtedy my jako związek, bierzemy za zawodnika sto procent odpowiedzialności. Ludzi, którzy nie są w kadrach, nie możemy kontrolować i brać za nich odpowiedzialności - powiedział. Szef związku podkreślił także, że nadal ma nadzieję, iż Zieliński się wybroni i wiarygodnie wyjaśni, co się wydarzyło. Chociaż na dzisiaj - dodał - wydaje się to być mało prawdopodobne. Porównania do Rosjan są niedopuszczalne Były czołowy sztangista świata w kat. 94 kg kategorycznie stwierdził, że pojawiające się porównania sytuacji Polski do tego, co się wydarzyło w sporcie rosyjskim, są niedopuszczalne. - Nikt nie ma prawa oczerniać naszej ekipy, jest mi z tego powodu bardzo przykro - podkreślił Kołecki. Na pytanie, czy pozostali polscy ciężarowcy byli w Rio badani, prezes przyznał, że nie. Starszy brat Tomasza, mistrz olimpijski z Londynu w kat. 85 kg Adrian, który przyleciał z nim do Brazylii, nie znalazł zainteresowania w oczach komisji, a Bartłomiej Bonk i Arkadiusz Michalski (105 kg) przybyli tam tydzień później i także nikt ich nie poprosił o oddanie próbek do analizy. - Co do tej trójki, jestem całkowicie spokojny. Oni uczestniczyli w szkoleniu centralnym, byli przez różne komisje badani wiele razy, dlatego jestem ich pewien - zaznaczył prezes PZPC.