Muzeum seksbomby Największe lotnisko u nas nosi nazwę Chopina, a w Brazylii jego kolegi po fachu - Toma Jobima. Młodszego kolegi, bo młodsze państwo, więc i młodsi patroni. W Rio stworzono nawet muzeum "Brazylijskiej seksbomby"- Carmen Mirandy. Jeśli oglądaliście kiczowate amerykańskie musicale z lat 30., to powinniście kojarzyć uśmiechniętą aktorkę z koszem owoców na głowie. Dziś można kpić z ówczesnych gustów, ale prawda jest taka, że w połowie lat 40. Carmen była najlepiej opłacaną gwiazdą nie tylko w Hollywood, ale najwięcej zarabiającą kobietą w całych Stanach Zjednoczonych! Jako pierwsza Brazylijka, choć z portugalskimi korzeniami, zrobiła międzynarodową karierę w show-biznesie. Tom Jobim zasłynął nastrojowymi piosenkami. To on tworzył styl bossa nova, który podbił obie Ameryki. Jeśli nie kojarzycie, to posłuchajcie piosenki "Dziewczyna z Ipanemy". Biła rekordy rekordy popularności pół wieku temu, a i teraz brzmi bardzo przyjemnie. Dziś Tom Jobim kojarzy się odwiedzającym Rio de Janeiro przede wszystkim z lotniskiem, które na czas igrzysk miało zostać zamienione w prawdziwą twierdzę. Władze zapewniały, że będzie go strzegło ponad tysiąc policjantów, tyle samo żołnierzy i system 1300 kamer. Jeśli rzeczywiście tak jest, to robią to bardzo dyskretnie, bo nie było na nim widać chłopaków w strojach cyborgów z wielkimi giwerami. Wspaniałe miasto i szokujące kontrasty "Cidade Maravilhosa" czyli wspaniałe miasto, jak określa się Rio, oszałamia kontrastami. Niewiarygodnie cudna przyroda i śmieci. Z jednej strony błyszczące wieżowce ze szkła i stali, a w ich tle fawele, dzielnice biedy. Z dala wyglądają malowniczo. Wiszą na stromych zboczach i mienią się kolorami, ale to odcienie ubóstwa. Narkotyki, broń, prawo pięści i przede wszystkim brak perspektyw. To tym bardziej tragiczne, że Rio de Janeiro jest młodym miastem - jedna czwarta mieszkańców nie ukończyła jeszcze osiemnastu lat. Rio jest ogromne. Gdy ląduje się w nocy, jasno oświetlona kolosalna statua Chrystusa Odkupiciela (38 metrów razem z cokołem) mieni się niczym ostrze szpilki. Niewinnie wyglądająca na mapie przejażdżka z lotniska do hotelu zajęła blisko godzinę. Swoją drogą, ciekawe, ile trwałaby w godzinach szczytu, skoro o piątej nad ranem na autostradzie jedzie się zderzak w zderzak. W tym wszystkim igrzyska, największe święto sportu. Nie chciała go ponad połowa Brazylijczyków. Według nich to rozrywka dla świata, za którą im przyjdzie zapłacić rachunek. Z drugiej strony, może dzięki igrzyskom świat usłyszy o problemach Brazylii i nie zostawi jej samej? Może turyści, którzy powrócą z Rio, zainspirują kolejnych, aby właśnie tutaj odbyli wyprawę życia? W końcu, jak zbadali brytyjscy naukowcy, nigdzie na świecie nie ma bardziej błękitnego nieba. Odsiecz dla Mai Igrzyska powoli dobiegają końca. W polskiej ekipie nastroje nie są najlepsze. Nasz murowany faworyt do złota - Paweł Fajdek przepadł w eliminacjach, a siatkarze odpadli w ćwierćfinale. Nastroje poprawiła wygrana szczypiornistów. Ciężko będzie zdobyć dziesięć medali, a więc tyle, ile podczas trzech ostatnich letnich igrzysk, ale wciąż warto mieć nadzieję. Liczymy na kulomiotów, może znów "wypali" Marysia Andrejczyk, no i oczywiście jest jeszcze Maja Włoszczowska, która w sobotę ścigać się będzie na trasie kolarstwa górskiego. Dzisiaj nasza wicemistrzyni olimpijska z Pekinu otrzymała dodatkowe wsparcie. Do Rio de Janeiro przyleciała jej mama. Obie biorą udział w kampanii "Dziękuję Ci Mamo". Projekt firmy Procter & Gamble ma na celu uzmysłowienie nam wszystkim, że za sukcesem dziecka (nie tylko olimpijczyka) stoi jego mama. Jest wzorcem, daje wsparcie i umożliwia rozwijanie talentu dziecka. W ramach akcji Procter & Gamble zabiera na igrzyska olimpijskie mamy sportowców, by mogły im kibicować z bliska, w chwilach, które mogą okazać się przełomowymi, najpiękniejszymi w ich życiu. Właśnie w trosce o mamy sportowców powstał w Rio P&G Family Home - miejsce, w którym mogą poczuć się jak w domu, będąc jednocześnie blisko swoich dzieci i mogąc je wspierać. Nawet największe gwiazdy igrzysk podkreślają, jak ważna jest dla nich świadomość, że najdroższe im osoby są blisko, tutaj z nimi. P&G rozpieszcza więc mamy, a one wysyłają swoim mistrzyniom i mistrzom potężne pozytywne fluidy. Mai Włoszczowskiej na pewno się przydadzą w walce o medal. Trzymamy kciuki! Z Rio de Janeiro Mirosław Ząbkiewicz