46-letni Gollob do tej pory, z krótkimi przerwami na wizyty w domu, pozostawał pacjentem 10. Wojskowego Szpitala Klinicznego z Polikliniką w Bydgoszczy, a bezpośrednią opiekę nam nim sprawowali najlepsi specjaliści. Na czele z ordynatorem Oddziału Klinicznego Pulmonologii i Alergologii, doktorem Cezarym Rybackim, a także kierownikiem Kliniki Neurochirurgii prof. dr. hab. Markiem Haratem, nazywanym przez sportowca "cudotwórcą". Teraz na cud lub przełom w medycynie jeszcze trzeba czekać, bo nieszczęśliwy wypadek na torze motocrossowym Gollob przepłacił uszkodzeniem rdzenia kręgowego. Głowa i ręce byłego mistrza świata są sprawne, ale posłuszeństwa odmówiły nogi, dlatego "profesor speedwaya" porusza się na wózku inwalidzkim. - Ogólny stan zdrowia Tomka jest bardzo dobry, ale cały czas wymaga rehabilitacji. Nadal niestety utrzymuje się głęboki niedowład kończyn dolnych - nie ukrywał na konferencji prasowej dr Rybacki. Dzisiaj wreszcie dobiegła końca hospitalizacja najlepszego polskiego żużlowca w historii, a przed sportowcem dalszy etap rehabilitacji, ale już o charakterze ambulatoryjnym. - Miałem przygotowane kolejne 10 lat funkcjonowania w sporcie, nie tylko żużlowym, ale też dakarowym. To, co było, zamknęło mi szansę rywalizacji w jakimkolwiek sporcie. Nie będę się krył z jazdą na wózku, a jednocześnie pracując nad sobą, by robić postępy - mówił podczas ostatniego spotkania z mediami najlepszy polski żużlowiec w historii. Co innego uważa Krzysztof Cegielski, były żużlowiec, który też uległ bardzo poważnemu wypadkowi na motocyklu w 2003 roku, w wyniku którego również doznał urazu rdzenia kręgowego. Dzisiaj częściej porusza się na nogach niż wózku, pionizując ciało przy pomocy chodzika. - Powiedziałem Tomkowi, że to, co się stało, nie ma zupełnie żadnego znaczenia, tylko trzeba odłożyć plany na przyszłość. A przecież jeszcze bardziej będzie wyglądało to efektownie, gdy Tomek po takim urazie wsiądzie w samochód i przejedzie Dakar lub inny rajd - twierdzi Cegielski i przekonuje, że jego wizja absolutnie nie jest absurdalna. - Oczywiście myślę, że to jest realne. Gdyby miał jechać motorem, tobym się zastanawiał, czy to możliwie. Na przejazd quadem byłbym już bardziej optymistycznie nastawiony, ale samochodem? Nie widzę żadnego problemu. W dzisiejszych czasach, przy możliwościach przystosowania sterowania samochodu, którym Tomek i tak pewnie zaraz będzie sam się przemieszczał, wszystko jest przed nim - podkreśla ekspert w rozmowie z Interią. Cegielski apeluje do swojego serdecznego kolegi, by nie przekreślał swoich planów. - Jeśli Tomek pozytywnie wykorzysta swój wypadek, to jeszcze więcej osób, firm i instytucji będzie chciało mu pomóc w realizacji tych marzeń niż wcześniej. Nie tak pięknie wyglądałaby ta historia, gdyby Tomek po prostu zakończył karierę żużlowca i przejechał Dakar, jak właśnie za jakiś czas, gdy zrobi to samo, ale po ciężkim wypadku - kończy Cegielski. Artur Gac