W piątek dokończono dwudniowy etap maratoński, podczas którego nie można korzystać z serwisu, a wszystkich napraw należało dokonywać we własnym zakresie, lub przy pomocy innych uczestników rajdu. Kolejny raz bardzo pewnie pojechał Przygoński, uzyskując piąty czas i utrzymując czwarte miejsce w klasyfikacji generalnej. Na mecie w Arequipie kierowca Orlen Teamu przyznał, że była to bardzo męcząca i wymagająca próba. "To było ponad 500 kilometrów odcinka, jazdy w kurzu, pełnej miałkiego pyłu i bardzo słabej widoczność drogi. Na szczytach gór spotkała nas jeszcze mgła i zrobiło się ekstremalnie trudno, musieliśmy uważać, żeby nie wypaść z drogi, jechaliśmy tylko na kompas. Czułem się, jakbym kierował w nocy z zamkniętymi oczami i słyszał tylko od Toma: teraz 300 metrów prosto, za chwilę 300 metrów na ten stopień..." - relacjonował Przygoński, który po raz kolejny startuje z belgijskim pilotem Tomem Colsoulem. W ubiegłym roku polsko-belgijska załoga zajęła piąte miejsce, teraz celuje w podium. "Za nami półmetek Dakaru, mamy dobre tempo, trzymamy się ściśle czołówki, jesteśmy zadowoleni. Dla nas to czas na porządną regenerację i odpoczynek, a dla samochodu na niezbędne naprawy, bo po pięciu dniach walki na pewno tego wymaga - dodał Przygoński. Rywalizację kierowców samochodów wygrał w piątek jadący Peugeotem w specyfikacji z 2017 roku Francuz Sebastien Loeb przed liderem imprezy Katarczykiem Nasserem Al-Attiyah (Toyota). Dziewięciokrotny rajdowy mistrz świata był najszybszy już po raz drugi w tej edycji Dakaru. W piątek awansował na piąte miejsce w klasyfikacji generalnej. Do Al-Attiyah brakuje mu równo 40 minut, a do Przygońskiego traci niespełna dwie. Na mecie wszyscy kierowcy narzekali na bardzo złą widoczność, zwłaszcza w końcówce, z powodu mgły i obłoków drobnego piasku fesz fesz. "Końcówka etapu to był koszmar" - krótko podsumował Al-Attiyah. Z tego powodu organizatorzy zdecydowali się skrócić odcinek dla samochodów, pojazdów UTV i ciężarówek. Decyzję podjęto, gdy czołowe załogi były już na mecie i na razie nie wiadomo, jak to zostanie uwzględnione w klasyfikacji generalnej. W piątek kolejny raz solidnie pojechali Aron Domżała i Maciej Marton (Toyota). Oni nie zdążyli osiągnąć mety, ale na kolejnych puntach pomiaru czasu plasowali się w okolicach 15. miejsca. Podobne rezultaty osiągał Benediktas Vanagas, którego pilotem jest Sebastian Rozwadowski (Toyota). Litewski kierowca powoli dochodzi do siebie po kłopotach zdrowotnych wywołanych wirusem. Motocykliści Orlen Teamu Maciej Giemza i Adam Tomiczek startowali z dalszych pozycji, ale niezła jazda dała im odpowiednio 24. i 28. miejsce. "Za nami maraton, było ciężko, szczególnie piątkowy etap dał nam w kość. Na szczęście wzięliśmy się w garść po pomyłce z trzeciej odsłony rajdu i dobrze wykonaliśmy nasz plan. Nadrobiliśmy trochę pozycji, udało mi się awansować z 61. miejsca na 24. Teraz dzień przerwy i zbieranie sił niezbędnych na kolejne pięć dni" - powiedział Giemza. "To był kolejny długi i wymagający etap. Bardzo przeszkadzał mi kurz, w którym jechałem praktycznie cały odcinek. Do tego końcówka z dwiema pętlami wśród wydm z trudną nawigacją. Maraton okazał się niezwykle męczący, ale ważne, że bez przeszkód dotarliśmy do biwaku i w końcu możemy odpocząć - dodał Tomiczek. W klasyfikacji generalnej Tomiczek jest 25., a Giemza 32. Prowadzi Amerykanin Ricky Brabec (Honda). W rywalizacji quadów już po raz czwarty najlepszy był Argentyńczyk Nicolas Cavigliasso (Yamaha), który umocnił się na pozycji lidera. Wiśniewski zajął siódme miejsce, a w klasyfikacji generalnej awansował na szóste. Różnice w czołówce są jednak bardzo duże. Do Cavigliasso Polak traci już cztery i pół godziny, a do bezpośrednio go wyprzedzającego innego Argentyńczyka Santiago Hansena - blisko dwie. W stawce ciężarówek nie ma mocnych na Kamaza. Załogi tego rosyjskiego producenta wygrały wszystkie dotychczasowe etapy i zajmują trzy czołowe miejsca w klasyfikacji generalnej. Czwarte jest Iveco prowadzone przez Holendra Gerarda de Rooya, którego mechanikiem jest Dariusz Rodewald. Uczestnicy Dakaru do rywalizacji powrócą w niedzielę. Szósty etap prowadzi z Arequipy do San Juan de Marcona. Motocykle i quady mają do pokonania 839 km (OS 317 km), a samochody, pojazdy UTV i ciężarówki 810 km (OS 291 km). krys