Pęknięcie tylnej opony przydarzyło się Toby'emu Price'owi akurat w momencie, gdy nie można było dokonywać napraw serwisowych. Brak możliwości korzystania z części zapasowych i wiedzy mechaników, zmusił motocyklistę do kreatywnego podejścia. Australijczyk przy użyciu taśmy izolacyjnej i plastikowych opasek zaciskowych (tak zwanych trytytek) dokonał prawdziwie "domowej" naprawy. Jak się okazało to wystarczyło, nie tylko by w spokoju dojechać, ale walczyć do końca o zwycięstwo. Price musiał jeszcze dwukrotnie na robić postoje i poprawiać swoją "twórczość" tak, aby ukończyć zmagania. W sumie przejechał z tylko częściowo sprawną oponą ponad 700 kilometrów, a na mecie zameldował się z drugim czasem, tracąc zaledwie minutę do lidera. - Nawet nie sądziłem, że dojadę w ten sposób, a jestem na drugim miejscu - mówił szczęśliwy kierowca, który nazwał też siebie "mechanikiem z buszu", co zamieścił także później w podpisie do swoich mediów społecznościowych. Zobacz Interia Sport w nowej odsłonie.Sprawdź! MR