"Na wczorajszym etapie przejechałem 35 km odcinka po wydmach i 335 km dojazdówki po górach ze złamaną nogą w kolanie. Nie wiedziałem, że to możliwe" - napisał na Facebooku do swoich fanów "SuperSonik", który w krytycznej sytuacji sam siebie zaskoczył, że organizm człowieka w przypływie adrenaliny jest w stanie poradzić sobie z tak dużym bólem. Później już jednak nie było zmiłuj się i zamiast szykować się do kolejnych wyzwań piekielnego rajdu, najlepszy polski quadowiec musiał udać się do szpitala. "Z Arequipy kurs już niestety nie na Boliwię, ale szpital w Limie. Dziękuję, ze byliście i jesteście ze mną! Kamil Wiśniewski pozostaje w grze!" - pożegnał się Sonik. Istotnie, w stawce quadowców coraz wyżej przesuwa się Wiśniewski. Drugi z Polaków piąty etap ukończył z 11. czasem i awansował w klasyfikacji na 21. lokatę. 40. Rajd Dakar zbiera coraz okrutniejsze żniwo. Dzień wcześniej z rywalizacją pożegnał się Siergiej Karjakin, ubiegłoroczny zwycięzca w kategorii quadów, który zakończył rywalizację ze złamaną ręką. Walkę z naturą przegrały już również takie tuzy, jak kierowcy samochodów Cyril Despres i dziewięciokrotny rajdowy mistrz świata Sebastien Loeb. Art