Przygoński po problemach technicznych na poprzednim etapie, spowodowanych awarią skrzyni biegów, w poniedziałek startował z końca stawki. W dodatku siódmy odcinek był wyjątkowo wymagający. "Przed nami jechało mnóstwo samochodów, do tego ciężarówki, przez co trasa była mocno zakurzona i zniszczona. Udało się przejechać ją płynnie, mimo że mieliśmy przed sobą ekstremalnie trudne wydmy. W pewnym miejscu musieliśmy nawet spuścić powietrze z opon, bo samochód po prostu nie chciał jechać w górę" - relacjonował. Odcinek najszybciej pokonał Francuz Stephane Peterhansel (Mini). Polak był wolniejszy o 20.50 min. W klasyfikacji generalnej do prowadzącego Katarczyka Nassera Al-Attiyaha (Toyota) traci ponad dwie godziny. "Bezbłędnie przejechany etap, wracamy do gry. Będziemy jechać po śladach czołówki, co na pewno ułatwi sprawę" - ocenił Przygoński. W rywalizacji motocyklistów triumfował Anglik Sam Sunderland (KTM), a liderem został Amerykanin Ricky Brabec (Honda). Nieźle pojechali obaj zawodnicy Orlen Teamu. Maciej Giemza (KTM) był 19., a Adam Tomiczek (KTM) 24. W klasyfikacji generalnej Tomiczek jest 19., a Giemza 22. "Od samego początku trzymałem wyższe tempo niż do tej pory, do czego motywowali konkurenci tak z przodu, jak i z tyłu. To był etap bardzo ciężki fizycznie, po drogach, na których już odbywała się rywalizacja, mocno wybitych, co dało w kość uczestnikom. Do tego bardzo dużo trudnych technicznie wydm i trudna nawigacja, ale na szczęście udało się czysto przejechać" - powiedział Giemza. "Mam za sobą udany odcinek, pokonany równym tempem i bez przygód nawigacyjnych. Raz zakopałem się na wydmach, ale na szczęście nie straciłem dużo czasu. Trasa była bardzo wymagająca, a we znaki dała się też burza piaskowa" - dodał Tomiczek. We wtorek uczestników czeka odcinek z San Juan de Marcona do Pisco - ponad 200 kilometrów dojazdówki i 360 kilometrów odcinka specjalnego. Zakończenie Rajdu Dakar - w czwartek.