Krzysztof Hołowczyc wziął udział w dziesięciu Dakarach w karierze. Ma za sobą trzy starty w tradycyjnej lokalizacji w Afryce i siedem w Ameryce Południowej, do której impreza przeniosła się w 2009 roku, ze względu na zagrożenie terrorystyczne. W przeciwieństwie do lat poprzednich tym razem kierowcy od razu zostaną rzuceni na głęboką wodę. Zwykle poziom trudności podnosił się z etapu na etap. Ale w podwójnym jubileuszu, czyli 40. edycji w ogóle i 10. w Ameryce Południowej, już od drugiego etapu na zawodników czekają wymagające trasy wydmowe w Peru. Samochód może zrobić stempel - Początek będzie bardzo trudny. Jestem przekonany, że ci zawodnicy, którzy ustawią się wysoko, będą tak się trzymać do końca rajdu. Pierwsze dni to Peru, gdzie wydmy są nieprzyjazne i trudne. W tej chwili są też mocno przewiane, mają duże "jęzory" i z tego, co wiem, nie będzie łatwo, bo mam informacje z naszego zespołu X-Raid. Jeden błąd może sprawić, że samochód spadnie, uderzy pionowo i - jak my to mówimy - zrobi taki stempel - ocenia Hołowczyc, w przeszłości trzykrotny rajdowy mistrz Polski oraz mistrz Europy. Pierwszy, dzisiejszy etap, to 31 km odcinka specjalnego z Limy do Pisco na krótką rozgrzewkę. Kolejne pięć dni to już starty po peruwiańskich wydmach i w kanionach. Łącznie w tegorocznej edycji siedem etapów potoczy się w terenie w 100 procentach pokrytym wydmami. - Wydmy są zawsze. W niektórych rajdach jest ich więcej, w innych mniej. Ja nie przepadam za takim dużym zawydmieniem. Wolałem te rajdy, które zaczynały się w Argentynie, bo one pozwalały się rozkręcić. Ten wydmowy biznes jest dla tych, którzy dużo czasu na nich spędzili - uważa. "Kuba jest dobry na wydmach" Jedynym polskim uczestnikiem jadącym samochodem jest Jakub Przygoński z OrlenTeamu. Dla 32-letniego kierowcy, którego pilotem jest Belg Tim Colsoul, to dziewiąty Dakar w karierze, trzeci na czterech kołach. Wcześniej Przygoński startował motocyklem. Auto Polakowi przygotowała doświadczona i wygrywająca w przeszłości fabryka X-Raid. - Myślę, że Kuba jest dobry na wydmach i jest duża szansa, że będzie wysoko. Jego doświadczenie z motocykla i pięknie przejechany sezon będą tutaj decydujące. Sporo jeździł po wydmach i jest jednym z lepiej rozjeżdżonych zawodników na świecie w tym momencie. - Zauważyłem, że większość motocyklistów, przesiadając się do samochodu, całkiem dobrze sobie radzi. Motocykliści mają większą łatwość czytania wydm, gdzie ona idzie, w którą stronę. Myślę, że Kuba może być śmiało zaliczany do jednego z faworytów i według mnie to gość, który będzie jechać wysoko. Zresztą trzymam kciuki za niego - twierdzi Hołowczyc. Przygoński, który pojedzie odchudzonym o 100 kg samochodem Mini All-4 Racing, ma ciężkie zadanie, bo stawi czoła bardzo mocnej ekipie Peugeota. Rok temu wszystkie miejsca na podium padły łupem tej ekipy. Francuski producent ma w swoim zespole same znakomitości, z dakarową legendą na czele - Stephane’em Peterhanselem. 52-letni Francuz wygrywał tę imprezę aż trzynastokrotnie, sześć razy motocyklem i siedem razy autem, w tym triumfował w dwóch ostatnich edycjach. Poza nim są także: zwycięzca sprzed ośmiu lat Hiszpan Carlos Sainz, pięciokrotny triumfator kategorii motocykli i trzeci rok temu Francuz Cyril Despres oraz rekordowy rajdowy mistrz świata Sebastien Loeb. Przy tym ostatnim nazwisku trzeba się zatrzymać. Loeb to legenda WRC. Tytuł mistrza świata zdobywał dziewięciokrotnie. Rok temu w drugim Dakarze w karierze dojechał na metę na drugiej pozycji i nie ukrywa, że teraz celuje w pierwsze miejsce. Szczególnie, że to do odwołania ostatni Dakar dla Peugeota. Francuzi chcą się więc pożegnać z hukiem i najlepiej powtórzyć miażdżący wynik. - Wśród zawodników Peugeota poszukiwałbym zwycięzcy. Mają świetnie przygotowane zaplecze techniczne. Wiem, że będą grali na Loeba, ale my tak mówimy, że wszyscy się ścigają, a na koniec i tak wygrywa Peterhansel. Będą chcieli, żeby cudownie zakończył się ten ich ostatni rok, bo jako zespół fabryczny za chwilę przechodzą do rallycrossu, gdzie Loeb znowu będzie głównym bohaterem. Cudownie byłoby dla nich, gdyby Loeb wygrał Dakar, a później zdobył mistrzostwo świata w rallycrossie. Powiększyłby dorobek zwycięstw w różnych dyscyplinach samochodowych - mówi Hołowczyc. Loeb jednak twardo stąpa po ziemi. Tłumaczył w jednym z wywiadów, że miał do tej pory niewielką styczność z wydmami i z całą pewnością nie jest to jego mocna strona. - Zawodnikowi, który nie przejechał wielu kilometrów na wydmach, nigdy nie będzie łatwo. Nie sądzę, żeby przejechał te odcinki czysto, a każdy kilometr idealnie. Trzymam za niego kciuki, jest zawodnikiem z WRC, bardzo go cenię, to wybitny kierowca, ale będzie mu na pewno ciężko i on to sam wie - przewiduje. Gdyby Francuzowi udało się zrealizować plan, to nawiązałby do wyczynu innego byłego rajdowego mistrza świata - Ariego Vatanena. Fin wygrał Dakar czterokrotnie peugeotem, w tym ostatni raz w 1991 roku, kiedy francuska marka także likwidowała program startów w tym rajdzie. - Loebowi jest chyba trochę trudniej. To była Afryka, inne samochody, inna rzeczywistość. Grupa zawodników nie tylko z rajdów potrafi bardzo szybko jechać, ma świetną strategię i świetne zespoły. Dla Peugeota byłoby to na pewno cudowne uwieńczenie dokonań, tym bardziej że odchodzą po Dakarze. Wszyscy wiemy, jakie ogromne koszty się ponosi robiąc takie programy na tak wysokim poziomie - tłumaczy. Katarczyk chce pokrzyżować plany Francuzom Wielką chęć pokrzyżowania planów Peugeotowi ma Nasir al-Atijja. Ambitny Katarczyk ma na koncie trzynaście udziałów w rajdzie, w tym dwie wygrane w 2011 i 2015 roku. - To w tej chwili na pewno najszybszy zawodnik na świecie, jeżeli chodzi o wydmy i w ogóle o całość Dakaru, dziurawe szybkie partie. Samochód też poprawili, bo przepisy dały szansę zbliżenia się czteronapędówkom. Nie wiem, czy będzie miał szczęście, bo jeździ na granicy, na dużym ryzyku. Jedzie pięknie i potrafi utrzymać samochód w ryzach, czyli z wielkim ryzykiem i ogromną prędkością oraz regularnością. Jeśli mu się to wszystko powiedzie i Toyota się nie zepsuje, to będzie wysoko. A wysoko dla Nasira to tylko jedno miejsce - zwycięstwo - podsumowuje Krzysztof Hołowczyc. Piotr Kwiatkowski