Dakarowy pech prześladuje Piątka. Rok temu pożegnał się z tą najtrudniejszą off roadową imprezą na świecie już po pierwszym etapie, na którym w wyniku upadku złamał kość dłoni. Tym razem posłuszeństwa odmówił jego KTM. "Stało się najgorsze. Niestety, awaria silnika okazała się na tyle poważna, że nie mogłem kontynuować jazdy. Mój start w Dakar 2018 został zakończony przez defekt. Dzięki, że byliście ze mną i wspieraliście mnie" - napisał na Facebooku Piątek. Na drugim etapie ze startem i metą w Pisco problemy zdrowotne miał belgijski pilot Przygońskiego. - Dzisiejszy etap był bardzo ciężki dla naszej załogi. Do połowy odcinka mieliśmy odpowiedni rytm i uzyskiwaliśmy czasy w okolicach piątego miejsca. Niestety, w drugiej części Tom bardzo źle się czuł i prawie cały czas wymiotował. Można powiedzieć, że atmosfera w samochodzie była "ciężka". Zwolniliśmy i zaczęliśmy tracić, a dodatkowo się zakopaliśmy. Musieliśmy wysiąść, spuścić powietrze z kół, odkopać się i ponownie je napompować. Dużo przygód, ale chyba nikt ich dzisiaj nie uniknął. Ważne, że mamy zaliczone wszystkie waypointy. To był pierwszy prawdziwy odcinek. Kolejne zapowiadają się podobnie, więc musimy zachować czujność - powiedział Przygoński. Ekipa Orlen teamu ukończyła etap na 16. miejscu, a w klasyfikacji generalnej jest 13. Ma blisko 27 minut straty do jadącego Peugeotem Francuza Cyrila Despresa. W poniedziałek odbędzie się trzeci etap Dakaru Pisco - San Juan de Marcona, o długości 502 km (w tym odcinek specjalny 295 km). Uczestnicy ponownie będą się zmagań z peruwiańskimi wydmami.