Doświadczony motocyklista już po raz kolejny startuje w prestiżowym rajdzie, więc zdecydowanie nie można o nim powiedzieć, że popełnił błąd debiutanta. Pierwsze informacje dotyczące wypadku z jego udziałem pojawiły się we wczesnych godzinach wieczornych. Hiszpańskojęzyczne serwisy pisały o krytycznym stanie kierowcy, ale późniejsze komunikaty były nieco bardziej optymistyczne. Do zdarzenia doszło na 448. z 463 km, które liczył drugi etap Dakaru prowadzący z Al Henakiyah do Al Duwadimi. Na ratunek Falconowi ratownicy przylecieli helikopterem, którym został on zabrany do szpitala. David Castera, dyrektor rajdu, poinformował, że Hiszpan nie miał wyczuwalnego pulsu. Lekarze natychmiast rozpoczęli akcję reanimacyjną, która na szczęście przyniosła powodzenie - Falcon odzyskał funkcje życiowe. Dyrektor Dakaru dodał, że słyszał już różne wersje całego zdarzenia. Wiadomo jedynie z pewnością, że Falcon przewrócił się i doznał obrażeń spadając z motocykla. Castera nie chciał powiedzieć wprost, czy zagrożenie życia Hiszpana już minęło. - Wygląda na to, że nie ma wysięku w klatce piersiowej. Jest ucisk na płuca, ale nie jest on poważny. Najważniejsza jest głowa, bo w nią uderzył - wyjaśnił dyrektor rajdu. Dakar wciąż jest bardzo niebezpieczny Mimo rozwoju wszelkiej rodzaju zabezpieczeń, zarówno dotyczących pojazdów, jak i kombinezonów i kasków, których używają sportowcy, rajd Dakar pozostaje imprezą wiążącą się z dużym ryzykiem. Przez 45 lat rozgrywania rajdu zginęło blisko 70 osób - kierowców, mechaników, a także kibiców. Do tragedii dochodzi niemal co roku - również w ostatnich latach miały miejsce wypadki śmiertelne.