Tego dnia uczestnikom rajdu dawały się we znaki burze piaskowe. Około godziny 19 jadący mitsubishi Charles Belzeve zaalarmował organizatorów. Nad jego wozem przeleciał helikopter. Nie miał świateł. Wyglądało jakby gubił się w ciemnościach. Chwilę później Belzeve usłyszał tylko głuchy huk. 14 stycznia mija 35 lat od najbardziej tragicznego wypadku Rajdu Paryż - Dakar. Po 14. etapie z Niamey do Gourma-Rharous w środku malijskiej pustyni rozbił się helikopter. Uderzył w jedną z licznych w tym rejonie wydm. Na miejscu zginęło pięć osób: 23-letni pilot François Xavier-Bagnoud, inżynier Jean-Paul Le Fur, 26-letnia dziennikarka Nathalie Odent, 33-letni piosenkarz Daniel Balavoine i 36-letni Thierry Sabine - "ojciec Rajdu Paryż - Dakar", jego pomysłodawca i organizator. Miał zwidy, wysysał wilgoć z kamieni Sabine dogonił przeznaczenie. Dziewięć lat wcześniej podczas rajdu motocyklowego Abidżan - Nicea ledwo wymknął się śmierci. Na libijskiej pustyni jego motor zgasł, zabrakło paliwa. Przez trzy dni maszerował pieszo. Nie miał wody ani nic do jedzenia. W potwornym upale czuł się jak obłąkany, miał zwidy, aby ugasić pragnienie wysysał wilgoć z mokrych kamieni. Był o krok od śmierci. Czwartego dnia nadeszła pomoc. Odnalazł go samolot wysłany przez organizatora. Doświadczenie, które powinno go zniechęcić do organizacji podobnego typu imprez - wprost przeciwnie - zachęciło go, by samemu stworzyć pustynny rajd. Nie wszystkim podobała się idea organizacji tak ryzykownej imprezie. Sabine miał wielu wrogów. Przeciwny był mu prezes Francuskiej Federacji Sportów Samochodowych Jean-Marie Balestre. - Przecież reguła sportów międzynarodowych zabrania wspólnego startu samochodów i motocykli - mówi szef federacji. Buntował przeciw niemu ministrów francuskiego rządu. Po śmierci założyciela rajdu zasiadł w jego fundacji. Uparty Sabine był zdeterminowany i postawił na swoim. W grudniu 1978 roku w drogę ruszyli pierwsi uczestnicy rajdu Paryż - Dakar. Pomysł na sukces? Celebryci na starcie Pomysł na sukces był niezwykle prosty, przynajmniej jeśli spojrzy się na to dziś. Impreza miała być najtrudniejszą z możliwych, szkołą charakteru dla kierowców i wytrzymałości dla motocykli i samochodów. Ale Sabine zadbał też właściwie o marketing. Popularność rajdowi miła przynieść obecność wśród uczestników celebrytów. W 1982 roku na starcie stanął syn ówczesnej premier Wielkiej Brytanii Mark Thatcher. Bardzo zdenerwował matkę, być może bardziej niż strajkujący hutnicy i górnicy, bo na kilka dni stracił łączność i nie było z nim kontaktu. Sabine zaprosił też do udziału w imprezie słynnego belgijskiego kierowcę wyścigowego Jackiego Icksa (wygrał w 1983 roku), byłego piłkarza reprezentacji Francji i Realu Madryt Raymonda Kopę, księcia Monaco Alberta i księżniczkę Karolinę, aktorkę Chantal Nobel, piosenkarza Michela Sardou, astronautę Jean-Loup Chretiena.