Zajmujący do tej pory trzecie miejsce Michał Goczał i Szymon Gospodarczyk mieli w czwartek kłopoty i spadli na piąte miejsce w klasyfikacji generalnej. - Plan na dziś był zupełnie inny. Michał miał zaatakować drugą pozycję, a ja trzecią. Niestety skrzywił drążek z tyłu po jakimś skoku. Szkoda, bo wolałbym wygrać z kimś innym niż z bratem. Ale taki jest motorsport, taki jest Dakar - podkreślił Marek Goczał. Jak przewiduje, różnice w czołówce są na tyle nieduże, że jeszcze nic nie jest rozstrzygnięte. CZYTAJ TAKŻE: Na tym polega fenomen Rajdu Dakar Rajd Dakar szykuje jeszcze niespodzianki - Dakar się jeszcze nie skończył. Jutro jest jeszcze trochę kilometrów do przejechania i wszystko się może zdarzyć. Organizator na pewno nam przygotuje jakąś niespodziankę, podobnie jak przed dzisiejszym etapem, gdy mówił, żebyśmy się za wcześnie nie cieszyli. I rzeczywiście, były dziś problemy nawigacyjne. Przy jednym waypoincie musiałem się zatrzymać, bo się bałem, że mnie rozjadą ciężarówki jeżdżące we wszystkie strony. W efekcie byliśmy półtorej minuty do tyłu i naprawdę bardzo cisnęliśmy, żeby to wszystko odrobić - zaznaczył. - Niech tu się jeszcze nikt nie cieszy, bo między pierwszym i drugim miejscem są niecałe dwie minuty różnicy, więc tam walka będzie na pewno. Rokas Baciuska ma do mnie cztery minuty, Michał nie odpuści na pewno. Będzie się działo - dodał. Piątkowy, ostatni etap będzie prowadził z Biszy do Dżuddy. Odcinek specjalny liczy 164 kilometry.