Ostatnie mecze R8 Basket przebiegają według podobnego scenariusza. W pierwszej kwarcie trwa jeszcze w miarę wyrównana walka, rywale dotrzymują kroku, ale w drugiej krakowski zespół szybko buduje bezpieczną przewagę i już do końca kontroluje grę. - W pierwszej kwarcie jest trochę tak, jak w boksie, gdy rywale poznają się, sprawdzają swoje możliwości - twierdzi trener R8 Basket Rafał Knap. - My nigdy wcześniej nie graliśmy z AZS-em Lublin, a tylko oglądaliśmy ich na wideo. W koszykówce nigdy nie da się przecież wybronić na zero, a my w pierwszej kwarcie popełniliśmy kilka błędów w defensywie, ale potem było już lepiej. Ostatecznie ograniczyliśmy zdobycz punktową rywala do 64 punktów, co jest bardzo dobrym osiągnięciem - powiedział szkoleniowiec. Niedzielny mecz pokazał siłę ławki rezerwowych R8 Basket. To właśnie w drugiej kwarcie, gdy na parkiecie przebywali zawodnicy drugiej piątki, udało się odskoczyć lublinianom na bezpieczną przewagę i pozbawić ich złudzeń co do wyniku. - U nas nie ma pierwszej czy drugiej piątki. Dwunasty zawodnik w rotacji może nagle okazać się tym pierwszym - przekonuje szkoleniowiec "Pomarańczowych". - Nawet ci, którzy nie mieszczą się w składzie na mecze, mogą innych godnie zastąpić. Na tym polega siła naszej drużyny. Aż siedmiu naszych zawodników miało dwucyfrowe zdobycze punktowe. To się rzadko zdarza - dodał. Krakowianie zdominowali rywala pod każdym względem. Zwłaszcza w zbiórkach ich przewaga była miażdżąca - 44-22. Na atakowanej tablicy 18 piłek padło łupem gospodarzy, goście po swoich niecelnych rzutach odzyskali tylko pięć. Trener Knap ze spokojem mógł oglądać grę swoich podopiecznych i ani razu nie poprosił o czas. - Generalnie nie jestem zwolennikiem brania czasów - tłumaczy krakowski szkoleniowiec. - Mam swoje sposoby na komunikowanie się z zespołem. My jesteśmy bardzo dobrze przygotowani pod tym względem do sezonu i nie widzę powodów, aby dawać rywalom dodatkowe trzydzieści sekund na odpoczynek podczas naszych czasów - dodaje trener Knap. Grzegorz Wojtowicz