Na liście startowej pierwszej rundy kwalifikacji było 26 zawodniczek. Spośród nich 12 najlepszych awansowało do ćwierćfinału. Polka zajęła 22. miejsce z czasem 1.23,41. Była ostatnia w gronie snowboardzistek, które ukończyły przejazd. W drugiej rundzie 14 pozostałych zawodniczek walczyło o 12 miejsc w 1/4 finału. Smykała tym razem pokonała trasę w czasie 1.23,44 i także była ostatnia spośród tych, które dojechały do mety. "Wiem, że powinnam być zadowolona, ale apetyt rośnie w miarę jedzenia. Najpierw cieszyłam się, że w ogóle wywalczyłam kwalifikację na igrzyska, a potem, że przebrnęłam eliminacje. Chciałam przejść ćwierćfinał, ale błąd popełniłam już na starcie" - przyznała. "Walczyłam do końca i skupiałam się na tym, aby jechać jeszcze szybciej. W tej konkurencji wszystko może się zdarzyć. Gdyby wywróciły się dwie zawodniczki, wtedy by się udało. Jestem pierwszą kobietą z Polski startującą w snowcrossie na igrzyskach, więc mam z czego być dumna" - dodała. O upadki w Pjongczangu akurat wyjątkowo łatwo. Już w eliminacjach groźnie wyglądającemu uległa Czeszka Vendula Hopjakova. "To jeden z najtrudniejszych torów, po którym jechałam. Nie spodziewałam się aż takich problemów. Na pierwszym treningu, kiedy jeszcze mocno wiało, niewiele dziewczyn była w stanie go przejechać w całości. Duża prędkość, dużo skoczni. To powoduje, że jest mało czasu na przygotowanie się do każdej przeszkody" - powiedziała Smykała. Triumfowała Włoszka Michela Moioli. Drugie miejsce zajęła 16-letnia Francuzka Julia Pereira de Sousa Mabileau, a trzecie mistrzyni sprzed czterech lat z Soczi Czeszka Eva Samkova.