Jeden z najbardziej utytułowanych polskich panczenistów, złoty medalista igrzysk w Soczi, w Korei Płd. na swoim koronnym dystansie 1500 m zajął 12. miejsce. Oceniając olimpijski start po powrocie w rodzinne strony nie ukrywał, że ma mieszane uczucia. - Na pewno nadzieje były większe, bo sam oczekiwałem, że pojadę po medal i go przywiozę. Niestety, życie to zweryfikowało, szczególnie w ostatnim czasie, kiedy miałem problemy z kontuzjami. Mimo wszystko jednak cieszę się, że stanąłem na starcie w pełni sił, mogłem nas godnie reprezentować. Walczyłem, wygrałem w swojej parze, ale to wystarczyło na 12. miejsce. Ono nie jest spełnieniem marzeń, ale mogę być zadowolony – podsumował w środę urodzony w Głownie zawodnik podczas spotkania z mediami w Urzędzie Marszałkowskim w Łodzi. Doświadczony panczenista przyznał, że wciąż odczuwa niedosyt i w związku z tym zastanawia się, jak będzie wyglądała jego dalsza kariera i czy w ogóle będzie kontynuowana. - Jeszcze nie wiem, co dalej. Chwilę trzeba poczekać z tą decyzją. Ochłonąć po tym sezonie, odpocząć, przemyśleć i dać sobie czas. Jeśli podejmę jakąś decyzję, będzie ona świadoma – zapewnił 33-letni łyżwiarz UKS Błyskawica Domaniewice. Jak dodał, cały czas jest nastawiony na rozwój. - Czy to będzie rozwój zawodniczy, czy dyscypliny łyżwiarstwa szybkiego będę zadowolony. Niezależenie od tego jaką drogę wybiorę, zawsze będę stawiał sobie wysokie cele. Jeśli pozostanę zawodnikiem, ze względu na wiek, będą jednak one krótkoterminowe – na sezon, rok – tłumaczył. Bródka zwracał uwagę, że w ostatnim czasie prześladował go pech i związane z nim kontuzje. Przed występem w Pjongczangu łyżwa rozcięła mu kostkę i - jak zdradził - jego olimpijski start po założeniu siedmiu szwów stał pod dużym znakiem zapytania. - Właśnie zdrowia zabrakło do lepszego wyniku w Korei Płd. i to akurat w sezonie, w którym było ono najbardziej potrzebne. Gdyby nie to, mógłbym walczyć o medal – żałował. Oceniając wyniki wszystkich panczenistów w południowokoreańskich igrzyskach Bródka wskazał, że niektóre kraje mocno obrobiły lekcje, jak na przykład Norwegia, która stworzyła świetny program szkolenia. - Widać, że on funkcjonuje w ich całym sporcie. I taka liczba medali (39, najwięcej w Pjongczangu - red.) jest tego efektem. To nauka dla nas na kolejne lata, że jeśli chcemy coś zbudować, musimy zacząć robić to wcześniej i wydłużyć oczekiwania – stwierdził. Dodał, że dzięki powstaniu Areny Lodowej w Tomaszowie Mazowieckim z pierwszym w kraju krytym torem do łyżwiarstwa szybkiego jest iskierka nadziei, która daje możliwość marzeń o medalach na kolejnych igrzyskach, a w dalszej przyszłości realnie ich wymagać.