Wojtek Wolski miał dziś wspaniałe urodziny w Gangneungu: strzelił bramkę, jego drużyna pokonała Czechów 6-4, zdobył brązowy medal, a cały zespół zaśpiewał mu: "Happy birthday!". Michał Białoński, eurosport.interia.pl: Gratulacje! Pewnie nie po taki medal przyjechałeś, ale masz brązowy, w debiucie na IO! Czujesz się szczęśliwy? Wojtek Wolski: - Tak, tak. Wiesz, chcieliśmy złoty, ale dzisiejszy mecz był dla nas ostatnią szansą na medal. Wywalczyliśmy brązowy i będę o nim myślał, rozmawiał z dziećmi, rodziną. Do końca życia nie zapomnę tej chwili. To największy sukces w twojej karierze? - Tak. Zdobycie Pucharu Gagarina w KHL-u też było ważne, ale ten medal jest cenniejszy. Ciężko było się pozbierać po porażce z Niemcami w półfinale? - Bardzo. Obudziłem się rano i myślę: "Może to się nie zdarzyło? Może ten mecz jest dopiero przed nami?". Próbowałem jednak skoncentrować się na walce o brąz, by w meczu z Czechami zagrać jak najlepiej. Zresztą cała drużyna miała ciężko się pozbierać po takiej porażce jak ta z Niemcami, a jednak udało się nam. Pokazaliście silną psychikę. Wygrzebaliście się z "dołka" mentalnego, strzeliliście Czechom aż sześć goli! - Mecz był naprawdę dziwny. 10 goli w takim spotkaniu, o brąz to się nie zdarza! Myśleliśmy, że wygramy 1-0, 2-1 może po dogrywce albo karnych. Zagraliśmy jednak dobrze, skutecznie. Czesi też nie byli słabi, ale nam ten mecz wyszedł lepiej. W finale będziesz za Niemcami, by złoto zdobył wasz pogromca, czy za Rosją? - Naprawdę nie wiem. Mam kilku kolegów z Metalurga Magnitogorsk grających w drużynie Rosji. Fajnie by było, jakby Mozjakin i Koszeczkin mogli wygrać. Gram razem z Mozjakinem w tej samej "piątce". Jakby on zdobył złoty medal w debiucie na igrzyskach, to byłoby świetnie. Rosjanie są faworytem, ale Niemcy są aktualnie w dobrej formie. To był dobry turniej w twoim wykonaniu. Zdobyłeś trzy gole, zaliczyłeś asystę. Możesz być zadowolony? - Tak, starałem się jak najbardziej pomóc drużynie. Na każdej zmianie dawałem z siebie wszystko i tak, razem, wygraliśmy brązowe medale. Cały czas koncentrowałem się nad tym, aby dawać z siebie wszystko, niezależnie od tego, ile czasu spędzę na lodzie: pięć sekund czy minutę. Zdobyłeś szóstego gola strzałem z bekhendu. Dwa razy musiałeś strzelać, bo Pavel Francouz do pewnego momentu bronił. - Tak naprawdę, to nie wiedziałem, że krążek wpadł do siatki po moim strzale. Fajnie, że to się stało. Jakoś te krążki mnie szukają i wpadają do bramki. Rozmawiał i notował w Gangneungu Michał Białoński