W czwartek biathlonistka Nowakowska ślubowała w Warszawie razem z innymi sportowcami przed wylotem na zimowe igrzyska. Wicemistrzyni świata w biegu sprinterskim sprzed trzech lat przyznała, że odczytując tekst ślubowania w Centrum Olimpijskim, czuła podwyższone tętno, jak wtedy gdy w trakcie zawodów jest na strzelnicy. - To były bardzo podobne emocje. Wysoka adrenalina, bicie serca, trochę spłycony oddech. Nawet mnie to zaskoczyło, że tak mocno odczułam tę atmosferę, może dlatego, że ostatni rok nie był łatwy. Ciąża, powrót, dużo znaków zapytania - mówiła nasza zawodniczka. - Przede mną trzecie igrzyska. Byłam piąta w Vancouver i szósta w Soczi. Teraz chciałabym poprawić tamte wyniki, ale nie być czwarta, bo byłoby mi trochę przykro. Cele są najwyższe, ale nie obiecuję medalu. Zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby dać dużo radości najbliższym, kibicom i sobie samej - powiedziała po uroczystości ślubowania olimpijskiego. Nowakowska podkreśliła, że w drużynie panuje bardzo dobra atmosfera i ma nadzieję na kontynuowanie współpracy z trenerem Norwegiem Tobiasem Torgersenem. - Panuje atmosfera ciężkiej pracy, ale z uśmiechem, z radością. Z poszanowaniem swojej pracy, ale też zespołu szkoleniowego, serwismenów, fizjoterapeuty, który jest dla nas dniem i nocą, naszego trenera, który buduje indywidualne plany dla każdej z nas, a nie jest to łatwe - jesteśmy w różnym wieku, mamy różne predyspozycje. Chciałabym, żeby trener dostał szansę kontynuowania swojego dzieła po zakończeniu sezonu - dodała. Polska biathlonistka półtora roku temu została mamą bliźniaków. Przyznała, że jako zawodniczka cieszy się z udziału w trzecich igrzyskach, ale rozłąka z synami i rodziną zawsze sprawia smutek. - Tęsknię za moimi chłopakami, gdybym mogła, to spakowałabym ich do torby, ale na szczęście są otoczeni wspaniałą opieką - taty, dziadków - miłością, więc wiem, że wszystko będzie dobrze - podsumowała Nowakowska. Igrzyska w Pjongczangu rozpoczną się 9 lutego.