Do Korei Południowej mogło się udać pięciu polskich skoczków, ale regulamin przewiduje, że w każdym konkursie jeden kraj może reprezentować maksymalnie czterech zawodników. Biało-czerwoni ustalili, że na skoczni normalnej zabraknie tego, który będzie najsłabiej skakał na środowym treningu, zaledwie dzień po przylocie do Pjongczangu. Okazał się nim Żyła i nic dziwnego, że po jego zakończeniu nie miał ochoty na rozmowę. U progu sezonu perspektywa wyrównanej walki o miejsce w składzie była trudna do wyobrażenia. Oprócz Żyły pewniakami byli Kamil Stoch, Dawid Kubacki i Maciej Kot - drużynowi złoci medaliści z ubiegłorocznych mistrzostw świata w Lahti. Mało kto spodziewał się, że aż tak dobrze skakać zacznie Stefan Hula. 31-latek, który w Finlandii udział zakończył jedynie na skokach treningowych, w sobotę był blisko olimpijskiego medalu. Prowadził po pierwszej serii, ale ostatecznie konkurs, rozgrywany w trudnych ze względu na zmienny wiatr warunkach, zakończył na piątym miejscu. - Wszystko okaże się po treningach na dużej skoczni. Piotrek jest zdeterminowany. On wie doskonale, że potrafi skakać, co pokazał w Willingen, zajmując trzecie miejsce. Już przed zawodami w Niemczech mówiłem, że jeśli tylko do progu dojedzie tak, jak powinien, to będzie dobrze. Tu znów zaczął inaczej jeździć i zrobiło się gorzej. Trener Horngacher cały czas jednak nad nim pracuje - powiedział Adam Małysz, dyrektor ds. skoków i kombinacji norweskiej w PZN. W styczniu na mistrzostwa świata w lotach ze składu wypadł Kot, którego forma potem wzrosła. To prawdopodobnie on stoczy z Żyłą walkę o udział w obu konkursach na dużej skoczni - indywidualnym i drużynowym. Obaj zwykle dzielą ze sobą pokój i nie inaczej jest w Korei. Kot żartował nawet kiedyś, że bez względu na to, który z nich znajdzie się w kadrze i wywalczy medal, to zostanie on w pokoju. - Piotrek jest naprawdę w dobrej sytuacji i przede wszystkim dobrej formie. Na normalnej skoczni być może nie był jeszcze dostatecznie obudzony i stąd problem z najazdem. Teraz jednak na pewno jest gotowy na dużą skocznię. Myślę, że może nam pomóc odnieść na niej sukces - podkreślił Horngacher. Nie wiadomo jeszcze, kiedy zostanie ogłoszony skład na zmagania indywidualne na dużym obiekcie. Kwalifikacje do nich zaplanowane są na piątek, a walka o medale na sobotę. - Nie ustaliliśmy jeszcze zasad wewnętrznej rywalizacji, cały czas się nad nimi zastanawiamy. W środę zaczną się treningi na skoczni, ale w tym momencie nie wiem w ilu sesjach weźmiemy udział. Skład prawdopodobnie będzie znany w czwartek lub piątek - dodał szkoleniowiec. Konkurs drużynowy natomiast odbędzie się dokładnie za tydzień.