Do Korei leciała z jednym założeniem - chciała zdobyć medal na 5000 m. To byłby jej dziesiąty krążek w karierze. Ruszyła bardzo odważnie i nie wytrzymała tempa. Po starcie była wściekła, a gdy podeszli do niej kontrolerzy agencji antydopingowej... podarła formularz. - To bezczelność podchodzić do mnie w takim momencie - skomentowała Niemka. Gdy się uspokoiła, po spotkaniu z dziennikarzami sama udała się na wyznaczoną kontrolę. Marzeniem Pechstein było zostać najstarszą medalistką w historii igrzysk. Teraz ma 45 lat i 359 dni. Nie udało się, ale... ona nie ma zamiaru się poddawać. - Widocznie muszę jeszcze startować do Pekinu i mam zamiar to zrobić. Chcę wystąpić w igrzyskach po raz ósmy - zapowiedziała. Łatwe to nie będzie. Już w Pjongczangu wydawało się, że jest optymalnie przygotowana, a musiała uznać wyższość znacznie młodszych rywalek. - Miałam plan i gdyby udało mi się go zrealizować, miałabym medal. Chciałam utrzymywać stałe tempo na poziomie 32 sekund. Dałam radę przez sześć okrążeń, a potem przyszedł kryzys - skomentowała. Pechstein do medalu straciła prawie... 12 sekund. Jej czas 7.05,43 był znacznie poniżej jej oczekiwań. Złoto wywalczyła zaledwie 22-letnia Holenderka Esmee Visser czasem 6.50,23. Srebro wywalczyła Martina Sablikova. - Szkoda mi Claudii, bo wiem, że zrobiła wszystko, by stać tu na podium, ale właśnie taki jest ten dystans. Jestem przekonana, że pokaże jeszcze na co ją stać - skomentowała Czeszka. Igrzyska w Pjongczangu zakończą się 25 lutego. Kolejne - za cztery lata - odbędą się w Pekinie.