Prezes Polskiego Związku Narciarskiego Apoloniusz Tajner, który liczy, że zespół wywalczy miejsce pomiędzy 8. a 10., tak ocenia obecną dyspozycję "Biało-Czerwonych": - Jestem zadowolony z części biegowej, skoki trochę mnie zawodzą, bo uważam, że kombinatorzy powinni trenować bliżej skoczków i troszkę się podciągać. Tym bardziej, że Cieślar i Słowiok zawsze byli bardziej uzdolnieni w skokach. Na ten moment to wygląda tak, jakby oni przeszkadzali dobremu skakaniu, a nie pomagali. Za nimi jednak tworzy się bardzo fajna grupa, która będzie gotowa na Pekin. Od maja ubiegłego roku reprezentację prowadzi Danny Winkelmann, który zastąpił pracującego od 2015 roku Mateusz Wantuloka. Czołowy polski dwuboista w latach 90. XX wieku Kazimierz Bafia uważa, że na ocenę pracy Austriaka przyjdzie jeszcze czas. - Moim zdaniem ta grupa, poza Adamem Cieślarem, jest na plus. Z tego, co wiem, zawodnicy są bardzo zadowoleni z tego trenera. Trenują trochę mniej niż kiedyś, a bardziej z głową. Może w tym roku to wszystko nie będzie jeszcze poukładane, ale za rok efekty powinny być już bardziej widoczne - twierdzi Bafia. Rozczarowany obecnymi wynikami Polaków jest Kazimierz Długopolski. Dwukrotny olimpijczyk wierzy jednak, że polski zespół stać na miejsce pod koniec pierwszej dziesiątki na igrzyskach. - Kiedy w lecie pytałem zawodników, mówili, że są wręcz zachwyceni. Okazało się jednak, że gdy przyszedł sezon, było rozczarowanie. Mówiąc szczerze, ja nie widzę żadnej poprawy. Ja nie jestem optymistą - powiedział. Długopolski podkreśla, że potencjał takich zawodników jak Adam Cieślar czy Paweł Słowiok został zmarnowany w latach 2010-2015. - Zmarnowany został potencjał wielu zawodników. Nieroztropnie postąpił prezes Apoloniusz Tajner, powołując kadrę szkoleniową złożoną z bardzo nieudolnych trenerów. Byli niekompetentni i nie znali się na tej konkurencji. Oni zrazili zawodników do uprawiania tego sportu - zakończył Długopolski. Igrzyska w Korei Południowej rozpoczną się 9 lutego. Początek rywalizacji dwuboistów pięć dni później.