Nikt nie miałby pretensji do Żyły, gdyby w obliczu przegranej walki o start w dwóch indywidualnych konkursach olimpijskich na normalnej i dużej skoczni w Pjongczangu, spuścił nos na kwintę i do końca igrzysk tłumił w sobie negatywne emocje. "Wiewiór" dwa razy toczył bezpośredni pojedynek ze swoim przyjacielem Maciejem Kotem, z którym prezentował najbardziej zbliżony poziom i w obu przypadkach górą był zakopiańczyk. Nikt na nikogo się nie obraził, a atmosfera pozostała nienaruszona, bo nasi zawodnicy doskonale wiedzieli, że głównym kryterium jest prezentowana dyspozycja na skoczni. A ta, w seriach treningowych, premiowała Kota. Nie ma podstaw, by nie wierzyć Adamowi Małyszowi, że Żyła fizycznie jest w bardzo wysokiej formie. Problem w tym, że wkradł się jego największy grzech, czyli problemy z pozycją najazdową na rozbiegu, dlatego skoki sporo straciły na odległości. W tych przykrych dla siebie okolicznościach skoczek z Wisły pokazał, że jest nie tylko wesołkiem numer jeden w kadrze, z czego znamy go wszyscy, ale także świetnym facetem z fantastycznym charakterem. Po tym, jak Kamil Stoch zdobył trzeci w swojej karierze złoty medal olimpijski, a pierwszy dla Polski na trwających igrzyskach w Pjongczangu, Żyła chwycił za gitarę, której od niedawna jest pasjonatem. Pasja, którą zaraził go trener kadry Stefan Horngacher, zaczyna przynosić wymierne efekty, czego efektem odegrany specjalnie dla Stocha "Mazurek Dąbrowskiego". Fragment hymnu narodowego, w wersji akustycznej, zapewne przypadł do gustu mistrzowi z Zębu. "Dziś z takiego repertuaru. Złoto dla Polski. Kamil Stoch złoty" - napisał "Wiewiór" na swoim oficjalnym koncie na Instagramie, dołączając poniższe nagranie. AG