Powiedzieć o kimś, że jest człowiekiem z mocnym kręgosłupem to duży komplement, Wolski ma kręgosłup wyjątkowo mocny. Nie tylko moralnie, jest wierny swej rodzinie i zasadom, ale też fizycznie. Jego kręgi usztywnia tytan po kontuzji, jaką przeszedł. Dla wszystkich nas, hokejowych zapaleńców, których grono z roku na rok dramatycznie topnieje, marzenie, było nadanie paszportów Kanadyjczykom i Amerykanom z polskimi korzeniami, by Polska zaczęła wygrywać i na stałe grać w elicie, nie zaś na jej zapleczu. Marzenie to jest ciężkie do ziszczenia wobec przepisów światowej federacji hokeja - IIHF. One nie zwracają w ogóle uwagi na pochodzenie zawodnika. Możesz wziąć do kadry nawet gościa z NHL, ale zanim zagra dla twojej reprezentacji, musi spędzić co najmniej dwa lata w twojej lidze, od czego z pewnością nie stanie się lepszym graczem.Tymczasem teraz to Kanadyjczycy wzięli Polaka na igrzyska! Oczywiście, Wojtek jest także Kanadyjczykiem i gry w hokeja uczył się w nowej ojczyźnie. - Nie powiedziałbym, że właśnie spełnia się moje marzenie, bo nawet nigdy nie śmiałem marzyć o tym - mówi z ręką na sercu. Stojący obok nas bramkarz Ben Scrivens, który rozegrał około 140 meczów w NHL, a teraz jest podporą Saławata Juljajew Ufa, stwierdził chwilę wcześniej: - Są setki tysięcy chłopaków, którzy chcieliby się znaleźć na naszym miejscu. Gra na igrzyskach to wielki honor, a jednocześnie odpowiedzialność. Postaramy się temu sprostać. Wolski w sierpniu zadebiutował w ekipie "Klonowego Liścia", na turnieju towarzyskim w Soczi, a później pojechał na Karjala Cup. W styczniu dostał powołanie do kadry na IO. Oglądaj igrzyska na żywo! Zderzenie z bandą, które mogło pokrzyżować plany Droga Wojtka na szczyt hokejowych marzeń to nie tylko wyjazd z Polski przez Niemcy za ocean, ale przede wszystkim hokejowe zmartwychwstanie, po dramacie, w którym mógł stracić nie tylko hokejowe życie. 13 października 2016 r. jego Metalurg Magnitorsk grał z Barysem Astana. Polak, w starciu z rywalem upadł i huknął z impetem o bandę. Kontakt nastąpił głową i karkiem. W szpitalu okazało się, że ma złamanie siódmego i czwartego kręgu szyjnego, uraz części szyjnej rdzenia kręgowego i wstrząśnienie mózgu. Obrażenie wystarczające, by przykuć człowieka do łóżka i nie wypuścić go z niego do końca jego dni, a w najlepszym razie przenieść na wózek inwalidzki. Wojtek wykazał hart ducha, niezłomność i wrócił do normalnego życia, a także do dużego hokeja. W styczniu ubiegłego roku wszczepiono mu płytkę tytanową, dla wzmocnienia kręgosłupa. - Wtedy nie była mi w głowie nie tylko olimpiada czy kontynuacja zawodowej kariery. Istniała realna obawa, że nie będę mógł wyjść na lód z własnymi dziećmi, by zarazić ich hokejem - wspomina w rozmowie z nami. - Na szczęście miałem dobre wsparcie rodziców, żony, dzieci. Podczas rehabilitacji tliła się nadzieja na normalne życie, a nawet na igrzyska. Codziennie starałem się być gotowym na trening, a gdy nie wychodziło, nie załamywałem rąk. Zaciskałem pięści, powtarzałem sobie: "Jutro będzie lepiej!" - opowiada, a jego przykład może dodawać otuchy każdemu, kto przechodzi podobne kłopoty. Jego pierwszym klubem po kontuzji był chiński Kunlun Red Stars, gdzie wezwał go kanadyjski trener Mike Keenan. W połowie grudnia Polak wrócił do Metalurga Magnitogorsk. Teraz jest z kadrą Kanady w Pjongczangu, a precyzyjniej w Gangneung, gdzie mieszkają i rywalizują hokeiści. Czeka na Polaków w elicie i liczy na ich wsparcie - Skoro ja trafiłem na igrzyska, to mam nadzieję, że uda się to kiedyś reprezentacji Polski i że chłopaki awansują na MŚ elity - mówi mi Wojtek, który angażuje się w naszym kraju w szkolenie hokejowego narybku. Gościł u nas, w Krakowie, w kwietniu i na lodowisku Cracovii, wspólnie z Jarim Byrskim dawał treningi nastolatkom. Ma nadzieję, że teraz będzie kciuki za niego trzymała cała Polska. - Nie trenujemy długo razem, zgranie złapiemy z meczu na mecz. Trener wstawia mnie do drugiej, trzeciej piątki, mam też wychodzić na okresy gry w przewadze. Tworzę atak z Veyem Lindenem z Zurich Lions i Andrewem Ebbettem (ponad 220 meczów w NHL) z SC Bern. Zapytany o cele, jakie sobie stawia na turniej, reaguje jak na zawodowca przystało: nie liczy się nic innego. Tylko mecz ze Szwajcarią Przez lata występów w KHL-u Wojtek zna większość zawodników, jacy przyjechali na igrzyska. - Nie tylko Rosja ma mocny zespół, w innych drużynach też są świetni zawodnicy z KHL. Ale nie możesz patrzeć na nazwiska, To jest turniej. Musisz za wszelką cenę dobrze go zacząć. Jeśli dobrze wyjdzie ci pierwszy mecz, dopiero wówczas koncentrujesz się na następnym - wykłada swoją filozofię. Przejął łyżwy od brata Kordiana Polak w barwach Kanady czuje się bardzo dobrze, przez ostatni miesiąc specjalnie trenował więcej, by przygotować się na trudy turnieju olimpijskiego. Po raz pierwszy łyżwy hokejowe ubrał jako siedmiolatek. Sęk w tym, że były o wiele za duże, bo należały do starszego brata Kordiana. Wojtek poradził sobie, ubierając trzy pary skarpet i napychając czubki butów papierami. Pierwszy mecz, jaki obejrzał na żywo to Toronto Maple Leafs - Colorado Avalanche. Od tego momentu zaczął kibicować "Lawinom" i ich gwieździe Joe Sakiciowi - potomkowi emigrantów z Chorwacji. Uparcie dążył do celu, by kiedyś zagrać w najlepszej lidze świata. W czerwcu 2004, w I rundzie draftu, z numerem 21, został wybrany przez .... Colorado i kilka miesięcy później stał się kolegą z drużyny Joe Sakicia. Teraz Polak i Kanadyjczyk w jednej osobie może zostać gwiazdą IO w Pjongczangu. Z Pjongczangu Michał Białoński