Powyższe przysłowie wpadło mi do głowy, gdy zobaczyłem, jak naszą łyżwiarkę witają Amerykanie i Kanadyjczycy w Procter&Gamble Family Home, w Jongpjongu. Nasza zawodniczka od lat jest ambasadorką marki i wespół z mamą Renatą Wójcicką uczestniczy w akcji "Dziękuję ci, mamo". W domu P&G oklaskiwały ją tłumy Amerykanów i Kanadyjczyków, którzy naszą zawodniczkę darzą większym szacunkiem niż niejeden kibic u nas w kraju. Katarzyna Bachleda-Curuś imponuje i klasą sportową, i zaradnością życiową. Urodziła i wychowuje dwójkę dzieci siedmioletnią Hanię i trzyletnią Zosię. Godzi to z zawodowym sportem, a w nim zdobywa nie tylko medale, ale na każdym kroku cechuję ją duch fair play. Przed IO w Turynie nie dała się przekupić holenderskiej trenerce Ingrid Paul, która jej zaoferowała 50 tys. euro za wycofanie się z igrzysk, dzięki czemu prawo startu zyskałaby jej zawodniczka Gretha Smit. W Jongpjongu Katarzyna miała okazję poznać świeżo upieczoną wicemistrzynię olimpijską narciarstwa dowolnego - Kanadyjkę Justine Dufour-Lapointe i jej starszą siostrę Chloe, która specjalizuje się w jeździe po muldach. Poznała też medalistkę poprzednich igrzysk w bobslejach Elanę Mayers Taylor, która jest kobietą na schwał i nie boi się wyzwań. W wolnych chwilach np. pogrywa sobie w rugby siedmioosobowe. Kobiety lubią przekraczać granice wyznaczone przez mężczyzn. Pogawędkę ze słynnymi olimpijkami prowadziła ich starsza koleżanka Michelle Kwan, która zdobywała medale w łyżwiarstwie figurowym w Nagano (1998 r.) i w Salt Lake Cit (2002). Gdy Kwan rozpoczęła panel dyskusyjny, na scenę zaprosiła jako pierwszą właśnie naszą Katarzynę, która dostała owację od kilkusetosobowego grona, które zdominowali Amerykanie. "Jankesi" cenią Bachledę-Curuś z wielu powodów, nie tylko z uwagi na jej klasę sportową, ale też ze względu na wartości, którym hołduje. Poprzez udział w kampanii "Dziękuję Ci, mamo", Katarzyna wyraża hołd osobie, która nie tylko ją urodziła, ale też stanowiła dla niej największe wsparcie i była, jest jej największą fanką. Amerykanie podziwiają u Polki również to, że nie tylko urodziła dwójkę dzieci, ale pogodziła to z profesjonalnym sportem i właśnie uczestniczy w piątych igrzyskach olimpijskich! Pod tym względem jest rekordzistką w całej naszej kadrze. Nawet Justyna Kowalczyk i Kamil Stoch zaliczają "dopiero" czwarte IO. - Powrót po pierwszej ciąży to było największe wyzwanie w mojej karierze - opowiadała, płynną angielszczyzną Bachleda-Curuś, podczas panelu w P&G Family Home. - Zdecydowałam się jednak spróbować. Udowodnić sobie i mojemu trenerowi, że jestem w stanie tego dokonać. Nie było to łatwe zadanie, gdyż przerwa w uprawianiu łyżwiarstwa wynosiła 18 miesięcy, a to szmat czasu jak na zawodowy sport - tłumaczyła. - O ile wcześniej byłam najlepsza w kraju, o tyle, po urodzeniu dziecka musiałam się przebijać krok po kroku, wyścig po wyścigu i godzić się z porażkami, które przychodziły w tamtym okresie. Później musiałam się znieść reakcje jak ta: "Wow! Zostałaś mamą!" - dodała. - Kocham moje dzieci jeszcze bardziej niż łyżwiarstwo i dzięki nim jestem szczęśliwa. Cieszę się też, że dowiodłam, że kobieta może pogodzić macierzyństwo z uprawianiem sportu na zawodowym poziomie. Wszyscy mówili, że powrót na tak wysoki poziom jest niemożliwy, a ja pokazałam, że jednak można - kontynuowała. - Moje pierwsze dziecko urodziło się w 2011 r. i po powrocie byłam jedyną matką w stawce Pucharu Świata. Po igrzyskach w Soczi okazało się, że są już cztery mamy, czyli stworzyłyśmy niewielką społeczność matek - zakończyła Katarzyna. Indywidualne występy na igrzyskach w Pjongczangu Katarzyna już zakończyła, ale 19 lutego weźmie udział w wyścigu drużynowym, z Luizą Złotkowską i Natalią Czerwonką. To trio cztery lata temu w Soczi wywalczyło srebrny medal. Jak będzie tym razem? Z Pjongczangu Michał Białoński