- Mam mieszankę emocji po tym starcie. Po dwóch koszmarnych biegach mam dzisiaj przynajmniej drobne powody do zadowolenia. Szkoda mi ostatniego strzelania, dostałam adrenalinę, nie opanowałam emocji. Taki jest ten sport - powiedziała Nowakowska. - Nawet nie wiedziałam, że wyprzedziłam Kuźminę na trzeciej strzelnicy. Byłam skoncentrowana, poza minutą-dwiema, kiedy dostałam informację, że jestem na prowadzeniu. To wybiło mnie z koncentracji. Moja podświadomość zareagowała, podpowiedziała, że jest dobrze, może przez to spudłowałam dwukrotnie. To był jedyny moment, gdy wytrąciłam się z koncentracji. Szkoda, kosztowało mnie to bardzo wiele. Owszem, było zmęczenie, ale to tylko i wyłącznie moja wina - biła się w piersi. - Po pudłach powiedziałam sobie: "Nogi! Nie trzęście się!" i przypilnowałam ostatnich trzech strzałów. To było bardzo trudne strzelanie. Wiedziałam, że do zdobywania medali nieodzowne jest bezbłędne strzelanie. Miałam świadomość, że dwie minuty kary to będzie stanowczo za dużo - mówiła. - Wcześniej nie wiedziałam, na które miejsce biegnę, nie miałam informacji na trasie. Starałam się wykrzesać sił, ile mogłam, żeby powalczyć o cenne sekundy - dodała. Weronika w mediach społecznościowych wyraziła nadzieję na poprawę aury i jej prośby zostały wysłuchane. - Podczas czwartkowego startu była dodatnia temperatura, a wiatr znacznie osłabł w porównaniu do dni wcześniejszych - porównywała. - Również dzięki poprawie aury zdecydowanie lepiej mi się biegło, choć to nie jest szczyt moich możliwości. Po tym wszystkim, co tutaj przeszłam, dziś jestem zadowolona. To były bardzo trudne igrzyska - tak Weronika podsumowała starty indywidualne. - Ze startu na start czuję się coraz lepiej, pogoda zaczyna sprzyjać, ale pierwsze dwa wyścigi to był koszmar, trudno mi to szerzej komentować. Dzisiejszy bieg był namiastką tego, co faktycznie mogę - uważa Weronika. Polka nie chciała komentować formy biegowej swojej i koleżanek z kadry. - Nie byłam w najlepszej formie, ale jesteśmy zespołem i wspólnie przegraliśmy pierwsze wyścigi - twierdzi. - W sztafecie postaram się zrobić wszystko, co w mojej mocy, żeby było dobrze. Bardzo mi przykro, że te igrzyska tak źle się zaczęły. Z każdy nieudanym startem presja rosła, było trudniej, ale trzeba było sobie z tym radzić - podsumowała nasza zawodniczka. Krystyna Guzik: Szkoda strzelania - Nie wiem, jakie miałam czasy biegu, ale szkoda strzelania - to jest punkt pierwszy. Cztery punkty karne to za dużo jak na bieg indywidualny. Strzelałam ostrożnie i powoli, nie wiem, czy nie miałam ustawionej korekty celownika na mocniejszy wiatr, a on osłabł. Miałam za małą reakcję na wiatr. Na udział w biegu masowym nie mam szans. Nie wiem czy pobiegnę w sztafecie mieszanej, czy tylko w sztafecie kobiecej. Dopóki igrzyska się dla nas nie skończą, nie chcę się wypowiadać o naszej formie biegowej. Nie ma co szukać sensacji, z naszą formą jest wszystko w porządku. Czy jesteśmy w stanie poprawić coś przed sztafetą? Biathlon to jest dyscyplina cholernie ciężka, loteryjna i tutaj można poprawiać, być przygotowanym najlepiej jak się tylko da, a i tak wszystko jest kwestią danego dnia: czy siądzie strzelanie, czy nie siądzie. I do tego potrzebne jest szczęście - powiedziała Guzik. Z Pjongczangu Michał Białoński Oglądaj igrzyska na żywo!