Monika Hojnisz dwa miesiące temu była wyrzucona przez trenera z Pucharu Świata, bo jej forma była kiepska. Dziś jest najlepszą naszą zawodniczką na igrzyskach i jako jedyna zakwalifikowała się do biegu masowego. Gdy rozmawialiśmy sześć minut z Moniką, podszedł trener kadry Tobias Torgersen i ponaglił zawodniczkę "Monika, choć do szatni, pora się przebrać". Michał Białoński, Eurosport.interia.pl: Liczyłaś pewnie na medal, jest 15. Miejsce. Jak je odbierasz? Monika Hojnisz: Bardzo dobrze, cieszę się przede wszystkim z mojego strzelania. Wyglądało ono pewnie na łatwe dla mnie, ale nie było. Walczę ze sobą na strzelnicy. Po ostatnim starcie wyglądałaś na zmęczoną, bez energii. Zdążyłaś się zregenerować? - Nie wiem. Czułaś moc, czy start był bardziej wymuszony? - Cieszyłam się, że mogę wystąpić w tym biegu. Byłam zmotywowana. Przyznaję się, że z tych wszystkich biegów, jakie biegłam, właśnie dzisiaj poczułam stres przed startem. Wiedziałam, że to jest Top 30 i nie ma tu osób przypadkowych, że są same mocne zawodniczki i będzie z kim walczyć. Wiedziałam, że muszę się skupić głównie na strzelaniu. W tym biegu to bardzo istotne. Jak zawody pokazały, chodzić po trasie też nie można, bo rywalki mają taki "power", że trzeba się trzymać stawki. Ja trochę biegowo gorzej wyglądałam, stąd też to 15. miejsce. Nie ukrywam, że przy czterech "zerach" kibice oczekiwaliby, że będę wyżej. Na ostatnim strzelaniu odpoczywałaś dłużej. Chciałaś wyrównać oddech, by nie spudłować? - Może nie wyrównać oddech, ale miałam takie chwile, w których czułam, że właściwy moment na naciśnięcie spustu jeszcze nie nadszedł. I trzeba tę chwilę przeczekać. Ja wiem, że czasami zbyt pochopnie strzelałam i wtedy były te pudła. Opanowałam to jednak i skończyło się dobrze na strzelnicy, kosztem dłuższego czasu poświęconego na strzelanie. Kilka tygodni temu nie zostałaś zabrana na Puchar Świata i dziś jako jedyna pobiegłaś w biegu masowym. Czujesz się jako jedyna wygrana w ekipie biathlonistek? - Może nie największą wygraną, choć wiem, że w naszej karze osiągnęłam najlepszy rezultat na tych igrzyskach. Liczę jeszcze na moje koleżanki, na sztafetę. Ale tylko tak po cichu, gdyż ciąży na nas wielka presja. Wszyscy tak bardzo liczą na naszą sztafetę, że nie jest nam łatwo. To ostatni nasz start i bardzo chcemy. Jakie miejsce uznacie za udany start w sztafecie? - Będziemy szczęśliwe z miejsca w pierwszej szóstce, a przeszczęśliwe, jeśli zakończymy w trójce. Co się stało z bieganiem? W każdym starcie odstajecie w nim. - Powiem tak: jak są panowie mądrzy, to się domyślicie. Forma biegowa przyjdzie pewnie po igrzyskach. Co było dla ciebie przełomem w tym sezonie? - Początek sezonu był dla mnie ciężki. Przełomowym momentem był Puchar IBU, ale z dzisiejszej perspektywy dziękuję trenerowi, że mnie tam zepchnął, potrzebowałam tego. Wygrywając tam start nabrałam pewności siebie i wróciłam mocniejsza po świętach. Wasz trener zasłaniał się problemami sprzętowymi. To prawda? - Nie chciałabym się negatywnie wypowiadać. Wierzę, że nasz serwis robi wszystko, co w jego mocy, żeby narty dobrze pracowały, dobrze jechały. Ja serwisantom nic nie narzucam, broń Boże. Bywają lepsze i gorsze dni. Każdy pracuje na sto procent, tak samo oni próbują przygotować nam narty, jak my staramy się na trasie i nie mamy nawzajem do siebie żalu. Z drugiej strony wiemy, jak ważną rolę współcześnie odgrywa sprzęt i jak wiele można zyskać, bądź stracić. Jak dzisiaj narty jechały, wobec lekkiego ocieplenia? - Dzisiaj narty były przyzwoite. Ostatnio, na biegu indywidualnym byłam bardzo zadowolona ze smarowania nart, od razu czułam się lepiej. Stąd też wzięła się lepsza dyspozycja i lepszy wynik. Czyli dzisiaj narty jechały gorzej niż w starcie na 15 km? - .... (cisza). Rozumiemy, że jechały gorzej. Milczenie oznacza potwierdzenie. - OK, nie drążcie tematu. Tym bardziej, że on jest trudny, a nam niełatwo mówić o takich rzeczach, ale takie jest życie. Może rywalki są lepsze sprzętowo? - Im lepsza zawodniczka, tym narty dostaje z wyższej półki. Na starcie już się trzeba z tym trochę liczyć, ale miałam też momenty, gdy biegałam z najlepszymi zawodniczkami łeb w łeb. Dlatego ta porażka w bieganiu nie jest z góry przesądzona. Weronika Nowakowska nie wytrzymała krytyki i opublikowała w mediach społecznościowym odezwę do hejterów: "W du... byliście i g... widzieliście". Skąd taki film? - Trzeba Weronikę o to zapytać. Bawiłaś się w psychologa i pocieszałaś Macieja Staręgę po nieudanym starcie w biegu na 15 km stylem dowolnym, gdzie zajął dopiero 82. miejsce? - To ciężki temat. Maciek jest tego typu zawodnikiem, który bezpośrednio po starcie bardzo go przeżywa, ale też szybko to niepowodzenie trawi, obmyśla, szybko kombinuje i próbuje coś zmienić. Z tego, co mi się wydaje i na ile go znam, pod koniec sezonu będzie coś robił z tą porażką, nie podda się. On ma wielkie ambicje. Wiem, że mocno pracuje i poświęca się bieganiu. Liczy na dobre rezultaty. Niejednokrotnie już pokazał, ze potrafi je osiągać, a taki wynik jak ten wczorajszy trochę go zniszczył. Widywałam go już w podobnej kondycji psychicznej. Rozmawiał i notował w Alpensia Biathlon Centre Michał Białoński